Żeleński-Boy Tadeusz - Piekło kobiet, 1957 ebooków literatury polskiej

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
Utwór opracowany został w ramach projektu
przez
TADEUSZ BOY-ŻELEŃSKI
Piekło kobiet
Oto zbiór felietonów, powstałych między październikiem a grudniem roku . Prze-
obrażenie pewnych pojęć, uświadomienie sobie pewnych zagadnień, przezwyciężenie pew-
nych wstydliwości, posunęło się przez ten czas wśród ogółu tak bardzo, że już dziś —
po paru zaledwie miesiącach! — niejedno wydać się może w tych artykułach przedaw-
nione; niejedno wyda się „wybijaniem otwartych drzwi”; ale kilka miesięcy temu drzwi
te nie były nawet uchylone. Niejedno też, w toku rozwijających się zdarzeń, wypadło
mi parę razy powtarzać. Mimo to, niech idą te kartki w świat tak, jak były pisane, na
gorąco; a jeżeli książeczka ta przyczyni się do wzniecenia dalszej dyskusji, jeżeli dopomo-
że do usunięcia pewnych rupieci myślowych i obyczajowych, spełni w zupełności swoje
zadanie.
Warszawa, w styczniu 
„ ”
te ebee e teete
— „największą zbrodnią prawa karnego” — nazwał
niemiecki uczony paragraf, obowiązujący dotąd we wszystkich prawie ustawodawstwach,
a naznaczający ciężkie kary za przerwanie ciąży. Kary te grożą zarówno matce, jak tym,
którzy jej w przerwaniu ciąży pomagają. Równocześnie większość kryminologów stwier-
dza, że prawo to nie ma żadnego wpływu, że liczba sztucznych poronień wzrasta w ogrom-
ny sposób. Życie zawsze było w tej mierze silniejsze od ustaw i od sankcji karnych; tym
bardziej okazuje się nim życie nowoczesne w tak zmienionych płynące warunkach. To-
też — stwierdzają to znowuż wszyscy jednogłośnie — paragraf ów jest martwą literą;
okoliczności, w których prawo przychodzi do głosu, są znikomo rzadkie w stosunku do
olbrzymiej ilości wypadków spełnianego przestępstwa. Zatem — powiedziałby ktoś —
paragraf ten jest obojętny: skoro istnieje na papierze, ale się go nie stosuje, można go
uważać za formę niewinnego moralnego protestu przeciw nagannym obyczajom? Nie-
stety, tak nie jest; paragraf ten; nie mający siły, aby coś pomóc, posiada olbrzymią moc,
aby szkodzić. Przychodzi do głosu jedynie prawie w wypadkach śmierci matki; wówczas
sroży się i sądzi; ale, gdyby wejrzeć bliżej, ujrzałoby się, że najczęściej ta właśnie ustawa
jest śmierci przyczyną. Bo ten paragraf, niezdolny zapobiec przerywaniu ciąży tam, gdzie
imperatyw życia, mocniejszy niż wszystkie kodeksy, zmusza matkę do niego, ma wszakże
na tyle siły, aby tę matkę pozbawić umiejętnej pomocy i pchnąć w ręce karygodnego —
tu już naprawdę
k oeo
— partactwa. Gdyby zestawić wypadki śmierci młodych
kobiet, wypadki ciężkich i trwałych schorzeń, które z obecnego bezdusznie podtrzymy-
wanego stanu rzeczy wynikają, zadrżeliby może ci, którzy w zaciszu wygodnego gabinetu
układają swoje ustawy. A gdyby doliczyć inne, pośrednio wynikające z nich skutki: sa-
mobójstwa, dzieciobójstwa i inne klęski, wówczas zrozumielibyśmy, z jaką słusznością
nazwano ten artykuł „największą zbrodnią prawa karnego”.
A nie jest to bynajmniej głos odosobniony. Przeciwnie, wszyscy, którzy mieli spo-
sobność zetknąć się z tą sprawą, godzą się na jedno: na bezsilność paragrafu i gorzej niż
bezsilność, bo jego działanie w sensie ujemnym. Jakimż cudem tedy może on istnieć,
może się ostać? Dzieje się to tym¹, że kwestia jest nader skomplikowana i trudna — tak
¹
iee i to t
— dzieje się tak dlatego.
 że, można by powiedzieć, po prostu „strach ją ruszać”; — że jest splotem mnóstwa rzeczy,
że obrosły ją całe warstwy pojęć i przesądów, gromadzących się na przestrzeni wieków.
Względy prawne, etyczne, lekarskie, społeczne, mają tu głos: dawne rozróżnienia teo-
logiczne spotykają się z nawykami militaryzmu, obliczającego na dziesiątki lat naprzód
ilość bagnetów; niechęć do tknięcia jednej cegiełki z budowy, która okazałaby się może
zmurszałą, rutyna myśli… A wszystko to pokrywa swoim płaszczem obłuda społeczna,
przesłaniająca cały kompleks najbardziej żywotnych zjawisk.
Uczynić biedną dziewczynę matką, pozbawić ją pracy dlatego, bo² się spodziewa ma-
Prawo, Ciąża, Dziecko,
Sprawiedliwość
cierzyństwa, kopnąć ją z pogardą, zrzucić na nią cały ciężar błędu i jego skutków, i zagrozić
jej latami więzienia, jeżeli, oszalała rozpaczą, chce się od tego zbyt ciężkiego na jej siły
brzemienia uwolnić — oto filozofia praw, które, aż nadto znać, były przez mężczyzn pi-
sane! Głosić wzniosłe teorie o „prawie płodu do życia”, znów grozić matce więzieniem
w imię praw tego płodu, ale równocześnie nie troszczyć się o to, aby nosicielka tego
płodu miała co do ust włożyć… I rzecz szczególna, ten sam płód, nad którym trzęsą
się ustawodawcy, póki jest w łonie matki, w godzinę po urodzeniu traci wszelkie prawa
do opieki prawnej, może zginąć pod mostem z zimna, gdy matka — którą jej „święte”
macierzyństwo czyni nieraz wyrzutkiem społeczeństwa — nie ma dachu nad głową.
Ale nie trzeba szukać aż tak jaskrawych przykładów. Ileż zmieniło się w świecie od
czasu, gdy tworzyły się te pojęcia prawne! Kobieta stała się równowartościowym oby-
watelem, zajęła miejsce we wszystkich dziedzinach, u wszystkich warsztatów pracy, nie-
ograniczone macierzyństwo nie jest już, nie może być jej ideałem. Zmieniły się warunki
życia. Zmienił się i stan medycyny. Przerywanie ciąży stało się faktem potocznym wcale
nie tylko w wypadkach wyjątkowych życiowych katastrof; stało się faktem częstym w ży-
ciu małżeńskim, praktykuje je niejedna pani sędzina, niejedna pani prokuratorowa… Ba,
Prawo, Prawnik
sam członek Komisji Kodyfikacyjnej, w tym samym dniu, w którym uchwala straszliwe
kary za przerwanie ciąży, po posiedzeniu odwiedzi może swoją magnifikę³ w lecznicy,
gdzie odbyła z komfortem ten zabieg, aby oszczędzić płodnemu prawodawcy piątego ma-
leństwa… I pan kodyfikator nie odczuwa żadnej rozterki duszy, żadnej sprzeczności…
Bo co do tych wypadków, to nie ma obawy, aby się dostały pod srogi miecz prawa!
I w tym jeszcze ohyda paragrafu. Jak wszystkie paragra wspierające się na obłudzie
społecznej, tak i ten godzi jedynie w biedaków. Jest nieetyczny, bo trafia przypadkowe
ofiary pośród dziesiątków tysięcy bezkarnych; jest niedemokratyczny, ponieważ zapewnia
przywilej bezkarności tym, którzy i tak są uprzywilejowani.
Toteż postawa społeczeństwa w tej kwestii jest zupełnie zdecydowana. Podczas gdy
nasi prawodawcy traktują w swoim projekcie przerwanie ciąży na równi z dzieciobój-
stwem (‼), społeczeństwo — ubolewając nieraz nad jego koniecznością — absolutnie
nie uważa go za występek. Wręcz przeciwnie, mimo azesów o dostojeństwie macierzyń-
stwa, tysiąc razy łatwiej „przebaczy” społeczeństwo matce przerwanie ciąży niż urodzenie
nieślubnego dziecka. „Zastanówmy się — mówił jeden z prawników na ostatnim zjeździe,
czy gdyby który z nas wiedział, że jego siostra dopuściła się tego czynu, czy uważałby ją
za zbrodniarkę?” — „W takim razie jesteśmy wszyscy przestępcami” — mówił znów na
innym zebraniu do swoich kolegów pewien prokurator. Gdyby prawo zechciało działać,
trzeba by dla samej Warszawy zbudować więzienie rozmiarów sporego miasta, aby tam co
rok pomieścić kilkadziesiąt tysięcy dobrowolnie roniących kobiet. Bo w praktyce społe-
czeństwo zajęło stanowisko równie zdecydowane: uważa prawo za nieistniejące. Niestety,
jak wspomniałem, istnieje ono, ale tylko aby szkodzić.
Bo to jedno jest pewne, że jakkolwiekby się ktoś zapatrywał na sprawę przerywania
ciąży, nie należy ona do rzędu zagadnień, które załatwia się więzieniem, choćby i dożywot-
nim! Wniknąć w istotę tych stosunków, szukać na nie lekarstwa, oto zadanie prawodaw-
cy. Zagadnienia tego nie można traktować odrębnie i mechanicznie; trzeba je rozważać
i leczyć w całym kompleksie zjawisk.
Jesteśmy w fazie tworzenia nowego kodeksu, nasza Komisja Kodyfikacyjna w pierw-
szym swoim projekcie wypowiedziała się w tej mierze. Jak, o tym pomówimy; niech tu
wystarczy stwierdzenie, że zajęła stanowisko bezduszne i formalistyczne.
²
teo bo
— dziś popr.: dlatego że.
³
ik
(daw., żart., z łac.
i
: dostojny; wspaniały) — małżonka.
-
Piekło kobiet

I oto w końcu września odbył się w Warszawie zjazd polskich prawników. Jako je-
den z głównych punktów w sekcji prawa karnego, której przewodniczył p. Al. Lednicki,
postawiono sprawę przerwania ciąży i jej „karalności”. I oto — fakt nieoczekiwany może
dla samych uczestników kongresu — prawie wszyscy wypowiedzieli się w duchu wręcz
przeciwnym stanowisku Komisji Kodyfikacyjnej, to znaczy przeciw karalności tego czynu.
Wielkie wrażenie wywarło przemówienie b. prezesa Sądu Apelacyjnego, p. Czerwińskie-
go, przeszło siedemdziesięcioletniego starca, który, na podstawie kilku dziesiątków lat
swojej praktyki, żądał zupełnego zniesienia złowrogiego paragrafu; nie mniejszą sensacją
była opinia prezesa Sądu Najwyższego, p. Mogilnickiego, również za bezkarnością. Wnio-
ski Tow. Kryminologicznego, stawiającego zasadę zupełnej niekaralności w pierwszych
trzech miesiącach przerwania ciąży, reprezentowali prof. Grzywo-Dąbrowski, adwokat
Rundo, dr Battawia i in. Pani Wanda Grabińska, pierwszy sędzia dla nieletnich, podno-
siła niemoralność wyodrębnienia tego zjawiska z całokształtu życia społecznego i mecha-
nicznego rozwiązywania go więzieniem. „Ci, co żądają surowych kar za przerwanie ciąży,
poniżają kobietę do rzędu samicy ssaka” — wołał adwokat Dwernicki. Najmniej liberalni
żądali bodaj bezkarności samej matki i szerokiego uwzględnienia „wskazań społecznych”
do przerwania ciąży, tak jak dziś uwzględnia się wskazania lekarskie. Sam referent, prof.
Glaser, żądając w zasadzie utrzymania karalności, uznał wskazania prawne (np. gdy ciąża
jest owocem zgwałcenia) i socjalne do przerywania ciąży.
W ogóle trzeba zaznaczyć, że uczestnicy zjazdu szli w swoich żądaniach o wiele dalej
niż pp. referenci; ta drażliwa kwestia ma to do siebie, że ktokolwiek zabiera w niej głos
oie
, natychmiast czuje się skrępowany naciskiem obyczajowej obłudy i traci od-
wagę publicznego bronienia zapatrywań, które nieraz wyznaje prywatnie. Bądź co bądź
iooi o ik
notują, że „w dyskusji nad referatem i koreferatem
o spędzeniu płodu wypowiedziano się
eie bekoi teo
z modyfika-
cjami jego karalności w okresie przejściowym w szczególnie określonych przypadkach”.
(To stwierdził przewodniczący zjazdu, na zebraniu ogólnym dn.  października ).
Zjazd — taka była przyjęta zasada — nie powziął żadnych uchwał, co mu gani w ar-
tykule swoim w „Tygodniu” adwokat Zygmunt Nagórski. Uchwała podjęta przez takie
ciało miałaby swoje poważne znaczenie. Ale i tak, same obrady te są równoznaczne z wo-
tum nieufności dla naszej Komisji Kodyfikacyjnej co do tego punktu. I nie tylko u nas
spotykamy ten objaw. Kwestia przerwania ciąży i jej karalności jest od dawna przedmio-
tem dyskusji w wielu krajach Europy. Jedynie u nas było o niej głucho, pomnażała ona
liczny poczet kwestii, o których się nie mówi.
A gdzież o niej mówić, jak nie u nas? Gdy gdzie indziej prawa się ulepsza lub kon-
Prawnik
serwuje, u nas się je dziś tworzy.⁴ Jak się je tworzy? Ot, schodzi się kilku poważnych —
och, jak poważnych! — panów, którzy, wchodząc do sali obrad, starają się pilnie zapo-
mnieć o tym, że są ludźmi, że tam, za oknami gabinetu, huczy i pędzi życie, że to, co oni
piszą na papierze, to jest pisane na ludzkiej skórze, że to, co dla nich jest przedmiotem
kontrowersji prawniczej, jest dla innych nieraz kwestią życia i śmierci. I pichcą sobie od
niechcenia te prawa, a to co oni upichcą, w tym potem męczą się całe pokolenia. I jeszcze
nie skończyli swego dzieła, a już grono najpoważniejszych kolegów — ba, prezes Mogil-
nicki sam jest członkiem Komisji Kodyfikacyjnej! — krzyczy im: „Przestańcie, bo się źle
bawicie!”
Zdaje mi się tedy, że najwyższy jest czas, aby przerwać to zbożne milczenie; aby wy-
dobyć na światło dzienne kwestię tak złożoną, tak trudną, kwestię, w której tyle zawodów
ma coś do powiedzenia, w której wreszcie mają chyba prawo głosu ci, a zwłaszcza te, któ-
rych to prawo dotyczy — kobiety. Postaramy się oświetlić kwestię, zebrać poglądy na
nią ludzi co najświatlejszych; postaramy się uświadomić kobiety co do sposobu, w jaki
traktują ich najboleśniejsze sprawy panowie prawodawcy. Poprowadzimy, jeżeli będzie
Prawo, Sprawiedliwość
trzeba, przed sąd trzydzieści tysięcy kobiet, które oskarżą się same i powiedzą: „Prosimy,
zamknijcie nas do więzienia, ale
tkie
”! Niech rzecz dojdzie do absurdu. Bo można
niedorzeczne prawa jakiś czas cierpieć przez szacunek dla ich dawności, ale nie ma chyba
racji od niedorzecznych praw zaczynać?

ie iie i e b koee i e i to
— po odzyskaniu państwowości
przez Polskę w  r.
-
Piekło kobiet

W poprzednim felietonie ośmieliłem się postawić kwestię, która bodaj nigdy dotąd pu-
blicznie w naszej prasie nie była poruszana. Trzeba teraz omówić ją bliżej. Z góry przepra-
szam, że przyjdzie mi się powtarzać; ale rzecz tak obrosła obłudą i zabobonem, że trzeba
ją gruntownie oskrobać. Przepraszam także, że nie będę zabawny, ale nie zawsze można
być zabawnym; odbijemy to sobie innym razem.
Dodam jeszcze, iż, jeżeli zdecydowałem się wszcząć tę kwestię, nie uczyniłem tego
lekkomyślnie; pytałem wpierw wielu poważnych osób, prawników i innych, aż do sa-
mych członków Komisji Kodyfikacyjnej, czy uważają wytoczenie jej na forum publiczne
za właściwe. Odpowiedzieli mi: „Bezwarunkowo. Nie tylko za właściwe, ale za bardzo
pożądane”.
W istocie, trzeba uświadomić sobie sytuację; wysłuchać zdań; policzyć i zważyć głosy.
Kodyfikatorzy nie chcą — sami to mówią —
e oiii
, a opinia dotąd milczała.
Ogół nie zdaje sobie sprawy ze stanu i powagi kwestii. Kiedy przejdziemy do szczegółowej
ankiety, zdumienie wywoła, jak jednogłośnie luminarze prawa oświadczają się przeciw
paragrafom „karalności”. Tylko nie trzeba tego fałszywie rozumieć. Przeciwnicy karalności
uważają, tak samo jak inni, przerywanie ciąży za smutną ostateczność; ale sądzą, że nie na
drodze sankcji karnych należy przeciwdziałać temu zjawisku, że kodeks karny nie ma tu
nic do gadania i że mieszając się do sprawy, która przechodzi jego siły — szkodzi zamiast
pomagać. Pragnę tedy zestawić argumenty, na jakich opierają się przeciwnicy obecnego
stanu rzeczy, to znaczy przeciwnicy represji karnych; przy czym należy zaznaczyć, że gdy
jedni — większość prawników — są po prostu za zniesieniem paragrafu, drudzy są za
jego ograniczeniem przez dopuszczenie licznych wyjątków.
Ci, co są za
iekoi
, wytaczają następujące argumenty:
Paragraf naznaczający ciężkie kary za przerwanie ciąży jest martwy. Na setki tysięcy
razy, ledwie w kilku lub kilkunastu wypadkach prawo przychodzi do głosu. I wówczas
udowodnienie winy jest niezmiernie trudne, najczęściej prawo nie działa. Otóż ustawa,
która jest bezsilna, która nie jest wykonywana, jest demoralizująca, uczy lekceważenia
prawa, jest jego zaprzeczeniem.
Czemu ustawa nie jest wykonywana? Przede wszystkim olbrzymia większość wypad-
ków jest nieznana. Następnie dlatego, że przestępstwo jest zbyt częste. W Niemczech
np. obliczają roczną ilość przerwanych ciąży na . — inni mówią
iio
, któż to
policzy! — a wszelkie statystyki mogą tu być tylko przybliżone i niższe są pewno od
rzeczywistości. Jak może prawo działać w tych warunkach?
Ustawa nie może działać i dlatego, że nie ma za sobą moralnego poparcia społeczeń-
stwa, bez którego paragraf będzie zawsze martwą literą.
Sędzia, który ma ustawę wykonywać, wie, że społeczeństwo nie jest tu w porządku.
Nie istnieje opieka nad matką ani opieka nad dzieckiem; położenie niedoszłej matki było
często bez wyjścia. Kodeks cywilny nie jest na wysokości zadania, nie uregulował kwestii
dochodzenia ojcostwa ani alimentacji. Jak można ścigać jedynie matkę, która i tak po-
nosi wszystkie ciężary? Czy jest wreszcie sędzia, który by nie miał w najbliższej rodzinie,
w najbliższym otoczeniu, wypadków przerwania ciąży, które uważa za zupełnie naturalne,
w których może współdziałał? Jak więc — o ile nie jest okrutnym obłudnikiem — ma
karać jakąś nieszczęśliwą, godniejszą jeszcze usprawiedliwienia? Czemu ma ścigać jedną,
gdy nie ściga tysięcy innych? Sędziowie nie chcą karać, prokuratorzy nie chcą oskarżać,
lekarze nie chcą denuncjować: bo i to im prawo nakazuje!
Ale, powiadają przeciwnicy karalności, gdyby nawet „miecz prawa” działał, nic by
to nie pomogło. Kobieta, która chce przerwać ciążę, znajduje się zwykle w położeniu
przymusowym, szansa ukrycia czynu jest bardzo znaczna; zawsze tedy przeważy obawa
większego zła, jakiem jest dla niej ujawnienie ciąży i urodzenie dziecka. Prawo jest bez-
silne.
I oto najgorsze! Prawo jest bezsilne; nie może niczemu zapobiec; ale istnieniem swo-
im wyrządza wiele złego, nie jest obojętne. Bo, piętnując zabieg przerwania ciąży jako
zbrodnię, wzbrania go lekarzom, którzy z kodeksem się liczą, ale nie przeszkadza go
uprawiać wszelkiego rodzaju partaczom, a wreszcie i samym matkom nie przeszkadza
doświadczać na sobie „domowych” środków. Nie przerwie lekarz ciąży (poza wskazania-
-
Piekło kobiet

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • filmowka.pev.pl
  •