(Dangerous 04) - Lokatorki, E-book PL, Romans, Scott Amanda

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Amanda Scott
LOKATORKI
1
Londyn,
Ļ
roda, 10 kwietnia, 1839
Był pochmurny wiosenny poranek. Lady Letycja Deverill jechała na spotkanie z londy
ı
skim
adwokatem ojca. Miała zamiar dowiedzie
ę
si
ħ
wszystkiego, co tylko mo
Ň
liwe, o swoim jak
Ň
e
niespodziewanym i intryguj
Ģ
cym spadku. Dlatego te
Ň
jej powóz, zaprz
ħŇ
ony w cztery konie,
zamiast jecha
ę
Pali Mali w kierunku Mayfair, czego mo
Ň
na by si
ħ
spodziewa
ę
po tak
ol
Ļ
niewaj
Ģ
cym poje
Ņ
dzie, skr
ħ
cił z Villiers Street w Strand.
Zarówno stangret lady Letycji, jak i wysoki młody lokaj, stoj
Ģ
cy z tyłu i zarozumiale zadzieraj
Ģ
cy
nosa, byli ubrani w eleganckie srebrno-zielone liberie. Takie wspaniałe powozy niecz
ħ
sto
przeje
Ň
d
Ň
ały ulicami tej zamieszkanej przez kupców i prawników dzielnicy. Nic wi
ħ
c dziwnego,
Ň
e
orszak lady Letycji wzbudzał ciekawo
Ļę
przechodniów.
Symbol w kształcie rombu, który widniał na drzwiach powozu, oznajmiał wszystkim,
Ň
e lady
Letycja nale
Ň
y do rodziny jego lordowskiej mo
Ļ
ci, markiza de Jervaulx. Była Jego jedyn
Ģ
córk
Ģ
.
Całkiem niedawno przyjechała z Pary
Ň
a do Londynu, by zosta
ę
dam
Ģ
dworu królowej Wiktorii,
najpierw Jednak chciała si
ħ
upora
ę
ze sprawami dotycz
Ģ
cymi spadku.
Przez całe
Ň
ycie kierowała si
ħ
dewiz
Ģ
,
Ň
e sprawy niecierpi
Ģ
ce zwłoki nale
Ň
y załatwia
ę
w
pierwszej kolejno
Ļ
ci.
W czasie tej wyprawy Letty cieszyła si
ħ
z towarzystwa trzech najbli
Ň
szych jej istot. Pierwsz
Ģ
z
nich była jej pulchna opiekunka, panna Elwira Dibbie, która zawsze kierowała si
ħ
surowymi
zasadami. Wła
Ļ
nie siedziała obok Letty i wygl
Ģ
dała przez okno. Naprzeciwko niej siedziała Jenifry
Breton, słu
ŇĢ
ca. Z kolei jej trzeci towarzysz, Jeremiasz, le
Ň
ał zwini
ħ
ty w kł
ħ
bek w du
Ň
ej zielonej
mufce z aksamitu, która idealnie pasowała do podró
Ň
nej peleryny, wyko
ı
czonej łab
ħ
dzim puchem.
Najwyra
Ņ
niej małpce było bardzo wygodnie.
Wkrótce powóz zajechał pod okazał
Ģ
siedzib
ħ
firmy prawniczej pana Clifforda. Lokaj zeskoczył z
kozła, energicznie otworzył drzwi i wysun
Ģ
ł schodki. Kiedy Letty podniosła si
ħ
,
Ň
eby wysi
ĢĻę
,
Jeremiasz poruszył si
ħ
.
ĺ
miej
Ģ
c si
ħ
, wyj
ħ
ła go z mufki i wr
ħ
czyła Jenifry, po czym stwierdziła:
- B
ħ
dzie lepiej, je
Ň
eli zostanie z tob
Ģ
. Wydaje mi si
ħ
,
Ň
e pan Clifford b
ħ
dzie miał dzi
Ļ
wystarczaj
Ģ
co du
Ň
o zaj
ħę
i bez małpich figli.
- Tak, panienko - odparła Jenifry Breton i u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
, widz
Ģ
c, jak jej pani bierze małpk
ħ
i
usiłuje na powrót ukołysa
ę
j
Ģ
do snu. Jeremiasz usiadł jej na kolanie i szczebioc
Ģ
c co
Ļ
po
małpiemu, dawał wyraz swemu niezadowoleniu z faktu, i
Ň
opiekunka zamierza opu
Ļ
ci
ę
powóz bez
niego.
- Cichutko - zbeształa go łagodnie Letty. - Wszyscy b
ħ
d
Ģ
na nas patrze
ę
.
- I tak b
ħ
d
Ģ
patrze
ę
, moja droga - stwierdziła z niezadowoleniem panna Dibbie. - Odnosz
ħ
wra
Ň
enie,
Ň
e nawet najstarsi mieszka
ı
cy tej okolicy nie pami
ħ
taj
Ģ
takiego widowiska.
- Bzdury. - Letty podała lokajowi dło
ı
, a drug
Ģ
r
ħ
k
Ģ
uniosła sukni
ħ
. - Moja droga, je
Ļ
li, twoim
zdaniem, to jest widowisko, to znaczy,
Ň
e nigdy nie widziała
Ļ
Ļ
wity, bez której mój dziadek nie
ruszał si
ħ
z domu.
- Mo
Ň
e tego nie widziałam, ale jestem pewna,
Ň
e twój dziadek kazałby panu Cliffordowi
przyjecha
ę
do rezydencji Jervaulxów. Podobnie post
Ģ
piłby twój ojciec.
1
- Zgadza si
ħ
- przytakn
ħ
ła Letty, u
Ļ
miechaj
Ģ
c si
ħ
. - Gdyby
Ļ
my wczoraj wieczorem nie dotarły do
Londynu tak pó
Ņ
no, wysłałabym panu Cliffordowi stosowne zawiadomienie. Jednak stało si
ħ
inaczej i jestem pewna,
Ň
e gdybym wysłała lokaja t dzisiaj rano, to pan Clifford pojawiłby si
ħ
u nas
nie wcze
Ļ
niej | ni
Ň
w południe. A ja wol
ħ
załatwia
ę
takie sprawy natychmiast.
- Tak, wiem - panna Dibbie westchn
ħ
ła. Kiedy i ona wyłoniła si
ħ
z wn
ħ
trza powozu, lokaj pomógł
jej wysi
ĢĻę
z tak
Ģ
sam
Ģ
trosk
Ģ
, z jak
Ģ
słu
Ň
ył swej pani. Był to dowód szacunku, jakim darzyła j
Ģ
cała słu
Ň
ba markiza.
- Mo
Ň
esz odjecha
ę
, Jonathanie - powiedziała Letty.
- Nie rusz
ħ
si
ħ
st
Ģ
d - odparł stangret. - Poza tym w
Ģ
tpi
ħ
,
Ň
eby panienka zasiedziała si
ħ
tutaj.
- Przesta
ı
, Jonathanie, nie komplikuj sprawy. Dobrze wiesz,
Ň
e je
Ļ
li nie wyjd
ħ
po kwadransie,
zaczniesz si
ħ
martwi
ę
o konie, a ja nie mam zamiaru si
ħ
Ļ
pieszy
ę
. Nie wyjd
ħ
stamt
Ģ
d, dopóki nie
b
ħ
d
ħ
miała pewno
Ļ
ci,
Ň
e wszystko zostało załatwione, jak nale
Ň
y. Nie przejmuj si
ħ
mn
Ģ
. Nic mi si
ħ
nie stanie, je
Ň
eli poczekam na ciebie przez kilka minut.
Niezadowolony stangret skrzywił si
ħ
.
- Wiem o tym, panienko. Poza tym Clifford nie jest głupi i na pewno nie pozwoli panience wyj
Ļę
z domu, zanim po pani
Ģ
nie podjad
ħ
. Tak naprawd
ħ
to wydaje mi si
ħ
,
Ň
e jak tylko wejdzie panienka
do jego gabinetu, natychmiast ode
Ļ
le pani
Ģ
do domu. Je
Ň
eli wolno mi wyrazi
ę
swoje zdanie, to
chciałbym doda
ę
,
Ň
e to nie jest odpowiednie miejsce dla damy, panienko Letty.
- Nawet gdybym nie pozwoliła ci nic powiedzie
ę
, i tak by
Ļ
to zrobił - odparła Letty z u
Ļ
miechem.
- Ale, Jonathanie, nawet je
Ļ
li pan Clifford zapomni o dobrych manierach do tego stopnia,
Ň
e wyrazi
niezadowolenie z mojej obecno
Ļ
ci w jego gabinecie, to my
Ļ
lisz,
Ň
e uda mu si
ħ
mnie stamt
Ģ
d
wyrzuci
ę
?
- Nie, panienko. - Skin
Ģ
ł głow
Ģ
. K
Ģ
ciki jego ust zadrgały i z trudem powstrzymał si
ħ
od u
Ļ
miechu.
Znał lady Letycj
ħ
niemal od dnia jej urodzin i słu
Ň
ył swej pani od lat. I wła
Ļ
nie dlatego jej rodzice
nalegali,
Ň
eby to wła
Ļ
nie on towarzyszył córce w podró
Ň
y do Londynu.
Lokaj tymczasem czekał cierpliwie przy drzwiach z r
ħ
k
Ģ
zawieszon
Ģ
w powietrzu nad
dzwonkiem. Letycja spojrzała na pann
ħ
Dibbie i rzuciła po
Ļ
piesznie:
- Chod
Ņ
my, Elwiro.
- Powinna
Ļ
była posłucha
ę
Jonathana - szepn
ħ
ła panna Dibbie. Starała si
ħ
mówi
ę
jak najciszej,
Ň
eby nie usłyszał jej ani stangret, ani lokaj. - On troszczy si
ħ
o ciebie całym sercem.
- Elwiro, je
Ļ
li masz zamiar prawi
ę
mi kazania, radz
ħ
ci przesta
ę
, bo zaraz si
ħ
pokłócimy -
przerwała jej Letty. - Ojciec cieszy si
ħ
, gdy Jonathan mi towarzyszy, poniewa
Ň
wie,
Ň
e w pełni mu
ufam. Ale do jego zada
ı
nie nale
Ň
y zamartwianie si
ħ
z powodu mojego zachowania. Dzi
ħ
kuj
ħ
ci,
Lucasie. Mo
Ň
esz poczeka
ę
w powozie, je
Ň
eli chcesz - zwróciła si
ħ
do lokaja, kiedy w drzwiach
ukazał si
ħ
zdziwiony słu
ŇĢ
cy.
Lokaj odsun
Ģ
ł si
ħ
,
Ň
eby jego pani mogła wej
Ļę
do biura, ale dokładnie w tym momencie z
budynku wyszedł wysoki ciemnowłosy m
ħŇ
czyzna w długim granatowym płaszczu. Oszołomiona
Letty cofn
ħ
ła si
ħ
o krok, wbijaj
Ģ
c przy tym obcas w stop
ħ
biednej panny Dibbie.
Ta j
ħ
kn
ħ
ła cicho.
- Przepraszam - rzucił po
Ļ
piesznie m
ħŇ
czyzna. Schylił si
ħ
,
Ň
eby podnie
Ļę
czapk
ħ
z bobra, po czym
dodał: - My
Ļ
lałem,
Ň
e słu
ŇĢ
cy otworzył drzwi dla mnie. Niestety, nie zauwa
Ň
yłem pani, ale mam
nadziej
ħ
,
Ň
e mi pani wybaczy.
- Oczywi
Ļ
cie - odparła Letty łaskawie. To prawda,
Ň
e ten tajemniczy m
ħŇ
czyzna zachował si
ħ
wyj
Ģ
tkowo arogancko i opryskliwie, mimo to wydal jej si
ħ
niezwykle przystojny. U
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
do niego, oczekuj
Ģ
c,
Ň
e przepu
Ļ
ci j
Ģ
w drzwiach. On jednak wymin
Ģ
ł j
Ģ
i ruszył przed siebie.
2
- Có
Ň
... - Panna Dibbie zawiesiła głos i odprowadziła go wzrokiem.
- Przecie
Ň
przeprosił - powiedziała Letty, chichocz
Ģ
c. - Zapewne wydawało mu si
ħ
,
Ň
e to
wystarczy. Chod
Ņ
my, Elwiro. Nic nie zdziałasz, wpatruj
Ģ
c si
ħ
w jego plecy. On nawet nie wie,
Ň
e
na niego patrzysz.
Słu
ŇĢ
cy, wci
ĢŇ
wyra
Ņ
nie oszołomiony, odsun
Ģ
ł si
ħ
i wpu
Ļ
cił obie panie do
Ļ
rodka. Letty znalazła
si
ħ
w wysokim, bogato umeblowanym pomieszczeniu. Wi
ħ
kszo
Ļę
mebli wykonano z ciemnego
drewna zdobionego mosi
Ģ
dzem i wytworne obicia były z czerwonego aksamitu.
Wróciwszy do równowagi, słu
ŇĢ
cy odezwał si
ħ
grzecznie:
- Dzie
ı
dobry paniom. W czym mog
ħ
słu
Ň
y
ę
?
- Przyszłam na spotkanie z panem Cliffordem – o
Ļ
wiadczyła Letty.
- Rozumiem. Domy
Ļ
lam si
ħ
,
Ň
e chce si
ħ
pani widzie
ę
z młodszym panem Cliffordem, ale
obawiam si
ħ
,
Ň
e...
- Chc
ħ
rozmawia
ę
z panem Horacym Cliffordem - u
Ļ
ci
Ļ
liła.
Nazywam si
ħ
Letycja Deverill.
- Zaraz sprawdz
ħ
, czy mo
Ň
e pani
Ģ
przyj
Ģę
. - Słu
ŇĢ
cy odwrócił si
ħ
i skierował do pierwszych
bogato zdobionych drzwi w gł
ħ
bi korytarza. Zrobił dwa kroki, po czym nagle si
ħ
odwrócił. -
Powiedziała pani „Deverill”?
- Tak, Deverill.
- Czy jest pani mo
Ň
e spokrewniona z... - Odchrz
Ģ
kn
Ģ
ł
niespokojnie, po czym kontynuował: - To znaczy, czy nie jest pani mo
Ň
e lady Letycj
Ģ
Deverill?
- Tak, to ja - odpowiedziała Letty spokojnie. - Chyba na samym pocz
Ģ
tku powinnam była
wytłumaczy
ę
,
Ň
e pan Horacy Clifford jest adwokatem mojego ojca.
- To prawda. To dla niego wielki zaszczyt, prosz
ħ
pani -odezwał si
ħ
ju
Ň
serdeczniejszym głosem. -
Prosz
ħ
za mn
Ģ
. Pan Clifford bardzo by si
ħ
na mnie zło
Ļ
cił, gdybym kazał pani czeka
ę
. Zaiste mam
nadziej
ħ
,
Ň
e nie b
ħ
dzie pani musiała si
ħ
skar
Ň
y
ę
na niewła
Ļ
ciwe traktowanie. Damy z tak
znakomitych rodzin odwiedzaj
Ģ
nas niezwykle rzadko... i do tego niezapowiedziane.
- No wła
Ļ
nie. - Letty u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
do niego. - Chciałam uprzedzi
ę
o swojej wizycie, ale,
niestety, nie zd
ĢŇ
yłam. Bardzo zale
Ň
y mi na czasie. - Za
Ļ
miała si
ħ
. - W zasadzie prawie zawsze si
ħ
spiesz
ħ
.
- Tym bardziej nie wolno mi panienki zatrzymywa
ę
-stwierdził i otworzył drzwi. Wsadził głow
ħ
do
Ļ
rodka i zaanonsował: - Panie Clifford, co za miła niespodzianka. Lady Letycj
Ģ
Deverill, córka
jego lordowskiej mo
Ļ
ci, postanowiła zło
Ň
y
ę
panu wizyt
ħ
. Prosz
ħ
bardzo, panno Deverill.
Pan Clifford był przystojnym d
Ň
entelmenem około pi
ħę
dziesi
Ģ
tki. Niespiesznie wstał zza
imponuj
Ģ
cego biurka i podszedł do Letty.
- Witam, panno Deverill - odezwał si
ħ
swobodnie. - Oczekiwałem wie
Ļ
ci od pani, jako
Ň
e sze
Ļę
dni temu wysłałem list do pani szanownego ojca.
- Witam pana.
- Musz
ħ
przyzna
ę
,
Ň
e jego lordowska mo
Ļę
w naj
Ļ
mielszych oczekiwaniach nie liczył,
Ň
e sama si
ħ
pani pofatyguje zło
Ň
y
ę
mi wizyt
ħ
- powiedział Clifford. - Nie trzeba było, naprawd
ħ
, nie powinna
si
ħ
pani kłopota
ę
. Z przyjemno
Ļ
ci
Ģ
odwiedziłbym pani
Ģ
w jej domu. Przynie
Ļ
herbat
ħ
dla pa
ı
, Fox,
i nie wyr
ħ
czaj si
ħ
Ň
adnym z tych młodych lokajów. Prosz
ħ
spocz
Ģę
, szanowne panie.
- Dzi
ħ
kuj
ħ
- odparła Letty. Usiadła na krze
Ļ
le, które wskazał
jej gospodarz, a panna Dibbie zaj
ħ
ła krzesło obok.
- Przyszłam z panem porozmawia
ę
, sir - o
Ļ
wiadczyła Letty. - Chciałabym dowiedzie
ę
si
ħ
czego
Ļ
wi
ħ
cej o domu, który niedawno odziedziczyłam. Wiem tylko,
Ň
e le
Ň
y przy Upper Brook Street, w
3
Mayfair, i
Ň
e otrzymałam go od pana Augusta Benthalla z przyczyn nikomu nie znanych.
Pan Clifford zasiadł z powrotem za biurkiem. Ani na chwil
ħ
nie przestał zerka
ę
na ni
Ģ
zza
oprawek drucianych okularów. Ku swemu zdziwieniu, Letty stwierdziła,
Ň
e jest lekko rozbawiony.
- Jest pani ju
Ň
drug
Ģ
osob
Ģ
, która chce pomówi
ę
ze mn
Ģ
o nieznanych przyczynach - zauwa
Ň

adwokat. - To niesamowity zbieg okoliczno
Ļ
ci... Domy
Ļ
lam si
ħ
,
Ň
e oboje przyjechali
Ļ
cie do
Londynu z podobnych powodów. Raventhorpe ma si
ħ
przył
Ģ
czy
ę
do
Ļ
wity królowej podobnie jak
pani. Mam racj
ħ
?
- Zgadza si
ħ
- przyznała Letty. - Mam zosta
ę
dam
Ģ
dworu. Ten fakt niezmiernie poruszył moich
braci. Uwa
Ň
aj
Ģ
mnie za osob
ħ
, która nie potrafi cierpliwie czeka
ę
. Ponadto moja rodzina, o czym
pan zapewne wie, wywodzi si
ħ
z innych kr
ħ
gów ni
Ň
obecny rz
Ģ
d. Podobnie jak cała moja rodzina
szanuj
ħ
premiera Melboume’a i królow
Ģ
, ale czy
Ň
nie mówi si
ħ
,
Ň
e jej królewska mo
Ļę
otacza si
ħ
tylko lojalnymi wobec niej wigami?
- To prawda - stwierdził pan Clifford. - Ten fakt wywołał w ci
Ģ
gu ostatnich dwóch lat wiele
kontrowersji, jako i
Ň
nasi monarchowie z zasady nie opowiadaj
Ģ
si
ħ
po
Ň
adnej ze stron. Mimo to jej
królewska mo
Ļę
jest bardzo przywi
Ģ
zana do lorda Melbourne i trudno j
Ģ
za to wini
ę
, skoro on
pomaga jej w podejmowaniu najwa
Ň
niejszych decyzji. To,
Ň
e młoda kobieta potrzebuje silnego
m
ħŇ
czyzny,
Ň
eby ni
Ģ
pokierował i był jej podpor
Ģ
, nie powinno nikogo dziwi
ę
.
Letty zatrzymała dla siebie to, co miała do powiedzenia w tej kwestii.
- Mój brat Gideon twierdzi,
Ň
e to powołanie mnie na dwór jest czym
Ļ
w rodzaju łapówki. Mówi
tak
Ň
e,
Ň
e kto
Ļ
najwyra
Ņ
niej przekonał jej królewsk
Ģ
mo
Ļę
,
Ň
e powinna zaprosi
ę
do swej
Ļ
wity cho
ę
jednego reprezentanta torysów, a ja nie w
Ģ
tpi
ħ
,
Ň
e to prawda. Powinnam czu
ę
si
ħ
co najmniej
przygn
ħ
biona, ale mnie nie tak łatwo wprawi
ę
w zły nastrój. Gwarantuj
ħ
,
Ň
e b
ħ
d
ħ
si
ħ
tam dobrze
bawi
ę
. Na razie jednak - dodała z u
Ļ
miechem - musz
ħ
panu wyzna
ę
,
Ň
e bardziej interesuje mnie
sprawa mojego nowego domu.
Pan Clifford zło
Ň
ył dłonie i zapatrzył si
ħ
na nie. Po chwili otrz
Ģ
sn
Ģ
ł si
ħ
z zamy
Ļ
lenia, poczuł
bowiem na sobie badawcze spojrzenie lady Letycji.
- Musz
ħ
przyzna
ę
,
Ň
e spodziewałem si
ħ
omówi
ę
t
ħ
spraw
ħ
z pani ojcem. Wizyta młodej
niezam
ħŇ
nej kobiety lub nawet kobiety zam
ħŇ
nej u adwokata jej ojca jest czym
Ļ
absolutnie
niespotykanym. Gdyby pani była wdow
Ģ
...
- Ale nie jestem, sir. I nie widz
ħ
Ň
adnych zalet wynikaj
Ģ
cych z noszenia
Ň
ałoby po m
ħŇ
u.
- Wówczas miałaby pani uprawnienia, których nie ma kobieta niezam
ħŇ
na.
- Wiem o tym. - Starała si
ħ
nada
ę
swemu głosowi przyjemny ton. - Cho
ę
mo
Ň
e trudno panu w to
uwierzy
ę
, w mojej rodzinie kobiety nie s
Ģ
traktowane jak dzieci. Mamy prawo do podejmowania
decyzji i wyra
Ň
ania własnych opinii. Co wi
ħ
cej, miałam szcz
ħĻ
cie uzyska
ę
porz
Ģ
dne wykształcenie,
a moja matka i ojciec wytłumaczyli mi ponadto wiele
rzeczy,
których nie ucz
Ģ
dziewcz
Ģ
t nawet w
najlepszych szkołach. Łatwiej nam b
ħ
dzie si
ħ
porozumie
ę
, je
Ļ
li zapomni pan,
Ň
e rozmawia z
kobiet
Ģ
, i potraktuje mnie jak m
ħŇ
czyzn
ħ
.
- Nie mog
ħ
sobie na to pozwoli
ę
, pani - odparł prawnik. -Jednak obiecuj
ħ
,
Ň
e zrobi
ħ
wszystko, co
w mojej mocy,
Ň
eby pani nie urazi
ę
. Szanowny ojciec pani uprzedzał mnie,
Ň
ebym traktował pani
Ģ
tak jak ka
Ň
dego innego dziedzica. Jednak o
Ļ
miel
ħ
si
ħ
zauwa
Ň
y
ę
,
Ň
e nie sko
ı
czyła pani jeszcze
dwudziestego pierwszego roku
Ň
ycia. W tym wieku nawet m
ħŇ
czy
Ņ
ni rzadko obejmuj
Ģ
kontrol
ħ
nad
swoim maj
Ģ
tkiem.
- Wydaje mi si
ħ
jednak,
Ň
e mój wiek nie był warunkiem postawionym przez pana Benthalla.
- Zgadza si
ħ
- przyznał Clifford. - Najwyra
Ņ
niej pan Benthall w ogóle nie uznał postawienia
takiego warunku za stosowne.
4
- Tym bardziej nie powinien mie
ę
pan
Ň
adnych zastrze
Ň
e
ı
i pozwoli
ę
mi odziedziczy
ę
ten dom.
- Niestety, odziedziczy go pani razem z lokatorami - wyja
Ļ
nił pan Clifford przepraszaj
Ģ
cym
tonem.
- Tak, wiem. W li
Ļ
cie otrzymanym w zeszłym roku od pana Benthalla oraz w kopii testamentu,
która jest w mym posiadaniu, s
Ģ
wspomniane pani Linford i jej siostra, panna Prome. Nie mam
najmniejszego zamiaru ich stamt
Ģ
d eksmitowa
ę
ani wdawa
ę
si
ħ
z nimi w konflikt.
- Nie mogłaby pani tego zrobi
ę
, nawet gdyby chciała - rzekł prawnik, rozpieraj
Ģ
c si
ħ
wygodnie w
swoim fotelu. - Testament Benthalla zastrzega,
Ň
e ich dzier
Ň
awa jest do
Ň
ywotnia, a czynsz stały,
chyba
Ň
e zapewni si
ħ
obu paniom dom o równie wysokim standardzie i w tej samej cenie.
- Czy to w ogóle jest mo
Ň
liwe? - zapytała Letty. - Nie chc
ħ
ich stamt
Ģ
d wyrzuci
ę
, ale pytam z
czystej ciekawo
Ļ
ci.
- Dom przy Upper Brook Street jest jednym z najbardziej eleganckich budynków w Mayfair, a
nawet w całym Londynie. Poza tym w odró
Ň
nieniu od innych rezydencji znajduje si
ħ
na prywatnej
posesji. Mo
Ň
e nie zdaje sobie pani sprawy z faktu,
Ň
e prawie cały teren Mayfair jest nadal
własno
Ļ
ci
Ģ
ksi
ħ
cia Grosvenor. Dlatego ceny prywatnych posesji s
Ģ
bardzo wysokie. Doradca
finansowy Benthalla twierdzi,
Ň
e wpłyn
ħ
ły ju
Ň
dwie oferty kupna tego domu.
- Naprawd
ħ
? Kto chce go kupi
ę
? Ten d
Ň
entelmen, który był tutaj dzi
Ļ
?
- Ale
Ň
, nie! Wicehrabia Raventhorpe otrzymał w spadku wi
ħ
ksz
Ģ
cz
ħĻę
maj
Ģ
tku Benthalla. Nic
wi
ħ
c dziwnego,
Ň
e spodziewał si
ħ
odziedziczy
ę
równie
Ň
dom. Jego matka była kuzynk
Ģ
zmarłego.
Przez kilka ostatnich miesi
ħ
cy wicehrabia korespondował z doradc
Ģ
Benthalla, ale dopiero
niedawno przyszło mu do głowy,
Ň
e wła
Ļ
nie ja mog
ħ
mu wyja
Ļ
ni
ę
, dlaczego zmarły postanowił
odda
ę
dom komu
Ļ
spoza ich rodziny. Niestety, nie mogłem mu pomóc.
- Rozumiem. Wi
ħ
c kto chce kupi
ę
ten dom?
- Pierwsz
Ģ
ofert
ħ
zło
Ň
ył sir John Conroy. Nie wiem, czy jego nazwisko co
Ļ
panience mówi, ale to
w Londynie bardzo znana i wpływowa osoba.
- Podobno miał zaszczyt by
ę
pierwszym doradc
Ģ
królowej, jeszcze zanim obj
ħ
ła tron -
powiedziała Letty.
- Zgadza si
ħ
. - Clifford spojrzał na ni
Ģ
uwa
Ň
nie, zastanawiaj
Ģ
c si
ħ
zapewne, co jeszcze wie o
Conroyu.
Wiedziała sporo, ale nie widziała powodu, dla którego miałaby si
ħ
dzieli
ę
t
Ģ
wiedz
Ģ
. Po co
opowiada
ę
o tym, jak Conroy znalazł si
ħ
w niełasce królowej zaraz po tym, jak obj
ħ
ła tron, czy o
przestrogach dotycz
Ģ
cych Jervaulx. Podobno Conroy uwa
Ň
ał parti
ħ
torysów za ostatni
Ģ
przeszkod
ħ
dziel
Ģ
c
Ģ
go od odzyskania łask królowej.
Po tej krótkiej wymianie spojrze
ı
Clifford kontynuował:
- Według doradcy Benthalla, druga oferta nadeszła od znanego admirała, który jednak wycofał si
ħ
,
jak tylko si
ħ
dowiedział o prawie do do
Ň
ywotniej dzier
Ň
awy, przysługuj
Ģ
cym dwóm paniom.
- Nie jestem pewna, czy wszystko dobrze zrozumiałam. Mog
ħ
sprzeda
ę
ten dom, je
Ň
eli znajd
ħ
kogo
Ļ
, dla kogo moje lokatorki nie b
ħ
d
Ģ
stanowiły problemu. Co wi
ħ
cej, nie mog
ħ
przej
Ģę
nad nim
całkowitej kontroli, dopóki obie panie
Ň
yj
Ģ
, poniewa
Ň
jest mało prawdopodobne,
Ň
e uda mi si
ħ
znale
Ņę
dla nich mieszkanie o podobnym standardzie?
- Wszystko si
ħ
zgadza - odparł Clifford, kiwaj
Ģ
c głow
Ģ
. - Zapewnienie im podobnych warunków
byłoby niezwykle trudne i raczej niewarte zachodu, tym bardziej
Ň
e musiałaby pani zaakceptowa
ę
ich obecny czynsz, czyli zaledwie czterdzie
Ļ
ci funtów rocznie. Dlatego, według mnie, najrozs
Ģ
dniej
byłoby znale
Ņę
osob
ħ
, która płaciłaby za nie czynsz wy
Ň
szy ni
Ň
do tej pory. To wszystko jest troch
ħ
dziwne, zwłaszcza
Ň
e te panie s
Ģ
zamo
Ň
ne. Domy
Ļ
lam si
ħ
jednak,
Ň
e w ten sposób pan Benthall
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • filmowka.pev.pl
  •