(Men from Special Branch 01) - Sekrety, E-book PL, Romans, Thornton Elizabeth
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Elizabeth Thornton
Sekrety
Prolog
Pary
Ň
, grudzie
ı
1814
Jasnowłosy m
ħŇ
czyzna, który za ni
Ģ
stał, wcale nie wygl
Ģ
dał na morderc
ħ
. Był młody
i bardzo przystojny. Miał na sobie niebieski mundur, taki jak nosili stra
Ň
nicy króla Ludwika.
Angielskie damy, które robiły zakupy w pobli
Ň
u Palais Royal, z trudem odrywały od niego
wzrok; nic dziwnego, skoro wygl
Ģ
dał jak Apollo. A jeszcze całkiem niedawno na pewno z
odraz
Ģ
odwróciłyby si
ħ
na widok francuskiego
Ň
ołnierza. Ale teraz nikt ju
Ň
nie pami
ħ
tał o
przeszło
Ļ
ci i mimo dawnych nieporozumie
ı
ka
Ň
dy Anglik z rado
Ļ
ci
Ģ
witał Francuza.
Tak naprawd
ħ
nikt nie wiedział, jakiej narodowo
Ļ
ci był ten m
ħŇ
czyzna. Mówił płynnie
zarówno po angielsku, jak i francusku. Miał wiele imion, ale
Ň
adne nie było prawdziwe. Był
mistrzem maskarady. Dla niej nazywał si
ħ
po prostu Nemo. Nie znała bardziej przera
Ň
aj
Ģ
cego
i fanatycznego agenta Napoleona.
Wszyscy my
Ļ
leli,
Ň
e ju
Ň
od dawna nie
Ň
yje.
Chciała zawoła
ę
: Morderca! Ale to nie miało sensu. Nemo na pewno by j
Ģ
dopadł,
zanim zdołałaby wymówi
ę
jego imi
ħ
.
Zamarła w bezruchu, wstrzymała oddech i z udawanym zainteresowaniem wpatrywała
si
ħ
w wystaw
ħ
sklepow
Ģ
. W rzeczywisto
Ļ
ci ani troch
ħ
nie interesowały jej czepki; jej uwag
ħ
przyci
Ģ
gało lustrzane odbicie m
ħŇ
czyzny, który leniwie snuł si
ħ
w
Ļ
ród tłumu ludzi
wychodz
Ģ
cych z kawiarni Very. Kiedy stan
Ģ
ł za jedn
Ģ
z kolumn i znikn
Ģ
ł jej z pola widzenia,
wmieszała si
ħ
w grup
ħ
przechodniów.
Kosztowało j
Ģ
wiele wysiłku, by nie ogl
Ģ
da
ę
si
ħ
przez rami
ħ
,
Ň
eby si
ħ
upewni
ę
, czy
nie dostrzegł jej w
Ļ
ród tłumu. Przez cały czas udawała,
Ň
e z zainteresowaniem przygl
Ģ
da si
ħ
wystawom sklepowym, i bez po
Ļ
piechu przechadzała si
ħ
od jednej witryny do drugiej.
Zatrzymała si
ħ
dopiero przed sklepem z ksi
ĢŇ
kami starego Dassene'a.
Wszystko potoczyło si
ħ
zupełnie inaczej, ni
Ň
było zaplanowane. Ł
Ģ
cznik miał na ni
Ģ
czeka
ę
w ksi
ħ
gami przy Rivoli, ale teraz nie mogła si
ħ
z nim spotka
ę
. Czuła si
ħ
bezradna.
Musiała improwizowa
ę
. Cała nadzieja w starym Dessenie, który, by
ę
mo
Ň
e, da si
ħ
przekona
ę
,
Ň
eby dor
ħ
czy
ę
za ni
Ģ
ksi
ĢŇ
k
ħ
. Dopiero wtedy b
ħ
dzie mogła zaj
Ģę
si
ħ
Nemo.
Polowanie na wrogów to rozrywka, której nie mógł sobie odmówi
ę
, a przy tym nie
lubił łatwej zdobyczy. Uwielbiał gra
ę
w kotka i myszk
ħ
, a kiedy nudził si
ħ
ofiar
Ģ
, zabijał j
Ģ
bez lito
Ļ
ci.
Jeszcze rok temu takie my
Ļ
li przyprawiłyby j
Ģ
o dreszcze, ale teraz nie czuła nic poza
zniecierpliwieniem. Od
Ļ
mierci Jerome'a nie liczyło si
ħ
dla niej nic poza ch
ħ
ci
Ģ
zemsty. Nie
ryzykowała
Ň
ycia dla kraju, wiedziała o tym od dawna. Patriotyzm nie był dla niej tak wa
Ň
ny
jak dla Jerome'a. Kierowała ni
Ģ
nienawi
Ļę
do m
ħŇ
czyzny, który go zabił.
Kiedy otworzyła drzwi, w sklepie rozległ si
ħ
d
Ņ
wi
ħ
k dzwonka. Młoda kobieta, stoj
Ģ
ca
przy ladzie i płac
Ģ
ca rachunek, spojrzała na ni
Ģ
ciekawie. Na podłodze przy jej nogach stal
kosz po brzegi wypełniony ksi
ĢŇ
kami. Dessene'a niebyło nigdzie w pobli
Ň
u, a za lad
Ģ
stał
m
ħŇ
czyzna, którego nigdy jeszcze tutaj nie widziała. Kiedy nieznajomy stan
Ģ
ł obok młodej
kobiety z ksi
ĢŇ
kami, poruszyła si
ħ
niespokojnie. Nie zdziwiła si
ħ
, kiedy wymienili mi
ħ
dzy
sob
Ģ
par
ħ
zda
ı
po angielsku. W ich wygl
Ģ
dzie było co
Ļ
, co wyra
Ņ
nie wskazywało na
angielskie pochodzenie. M
ħŇ
czyzn
ħ
zdradzał ciemny płaszcz i nienagannie skrojony surdut,
kobieta natomiast miała za dług
Ģ
falban
ħ
przy sukni i za mało wyci
ħ
ty dekolt. Był młodszy od
swej rozmówczyni, ale byli do siebie podobni. Brat i siostra, uznała po zastanowieniu. To
wła
Ļ
nie Jerome nauczył j
Ģ
dostrzega
ę
te na pierwszy rzut oka niewidoczne szczegóły.
Nauczył j
Ģ
równie
Ň
wierzy
ę
w instynkt. Nie wiedziała dlaczego, ale spodobało jej si
ħ
spojrzenie jasnowłosej Angielki, podczas gdy m
ħŇ
czyzna stoj
Ģ
cy za lad
Ģ
nie wzbudził jej
zaufania.
Miała m
ħ
tlik w głowie. Jedynym powodem, dla którego wybrała Dessene'a, był fakt,
Ň
e znal zarówno j
Ģ
, jak i Jerome'a. Doskonale zdawał sobie spraw
ħ
,
Ň
e Jerome byt studentem
bez grosza przy duszy, a mimo to ksi
ħ
garz zawsze był dla nich
Ň
yczliwy. Niestety, dzisiaj go
nie zastała. Zastanawiała si
ħ
, co robi
ę
. W ka
Ň
dej chwili mogła zosta
ę
zdemaskowana. Musiała
gra
ę
. Mogła ukry
ę
ksi
ĢŇ
k
ħ
i wróci
ę
po ni
Ģ
innym razem. Ale je
Ļ
li nie udałoby jej si
ħ
wróci
ę
?
Jej mózg pracował niczym roz
Ň
arzona do czerwono
Ļ
ci maszyna. Jeszcze raz spojrzała
na par
ħ
, po czym szybko podj
ħ
ła decyzj
ħ
. Podeszła do lady i "niechc
Ģ
cy" popchn
ħ
ła kosz
pełen ksi
ĢŇ
ek. Przez chwil
ħ
u
Ň
alała si
ħ
nad swoj
Ģ
niezdarno
Ļ
ci
Ģ
, ukl
ħ
kła, łapi
Ģ
c si
ħ
za głow
ħ
,
i niepostrze
Ň
enie zamieniła swoj
Ģ
ksi
ĢŇ
k
ħ
na jedn
Ģ
z tych, które rozsypały si
ħ
po podłodze.
Udało jej si
ħ
w sam
Ģ
por
ħ
, poniewa
Ň
młoda dziewczyna szybko schyliła si
ħ
,
Ň
eby jej
pomóc. R
ħ
ce kobiet dotkn
ħ
ły si
ħ
, kiedy obie jednocze
Ļ
nie chciały podnie
Ļę
koszyk.
- To moja wina - powiedziała nieznajoma po francusku. Mówiła powoli, ale z
doskonałym akcentem. - Nie powinnam zostawia
ę
koszyka na podłodze. Kto
Ļ
mógłby si
ħ
o
niego potkn
Ģę
. - Miała łagodne oczy i u
Ļ
miechała si
ħ
przyja
Ņ
nie. Zupełnie nie
Ļ
wiadoma tego,
co si
ħ
przed chwil
Ģ
stało, młoda Angielka została uwikłana w co
Ļ
bardzo niebezpiecznego.
Ka
Ň
da próba ostrze
Ň
enia spowodowałaby lawin
ħ
pyta
ı
, a na to nie mogła sobie
pozwoli
ę
. U
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
w odpowiedzi, po czym skin
ħ
ła głow
Ģ
i jak gdyby nigdy nic
ruszyła w gł
Ģ
b sklepu, Kiedy znów rozległ si
ħ
dzwonek, odwróciła głow
ħ
. W drzwiach stał
Nemo; nie był sam, towarzyszyło mu dwóch m
ħŇ
czyzn. Szepn
Ģ
ł co
Ļ
Angielce na ucho, a
kiedy ta zaczerwieniła si
ħ
, wybuchn
Ģ
ł
Ļ
miechem.
Serce przestało jej bi
ę
. Czy
Ň
by Nemo widział, jak zamieniała ksi
ĢŇ
ki? Kiedy pozwolił
angielskiej parze opu
Ļ
ci
ę
ksi
ħ
garni
ħ
, odetchn
ħ
ła z ulg
Ģ
i cicho przesun
ħ
ła si
ħ
w stron
ħ
tylnych
drzwi.
Zanim je otworzyła, znalazła w kieszeni płaszcza pistolet; zawsze miała go przy sobie
w pogotowiu. Tym razem mógł si
ħ
przyda
ę
. Westchn
ħ
ła cicho. Wojna ju
Ň
dawno si
ħ
sko
ı
czyła, pomy
Ļ
lała. Napoleona zesłano na Elb
ħ
. Nemo miał zosta
ę
zabity. Nadszedł czas,
Ň
eby zebra
ę
owoce swojej pracy. Niestety, nigdy nie była taka przezorna jak Jerome. Powinna
była go posłucha
ę
. Teraz na pewno było ju
Ň
za pó
Ņ
no. Wszystko, o co walczyli, przepadło.
Kiedy otworzyła drzwi i wyszła na rue de Montpensier, oblał j
Ģ
zimny pot. A jednak
nie było za pó
Ņ
no. W takim razie musiała doko
ı
czy
ę
to, co zacz
ħ
ła. Musiała da
ę
tej młodej
Angielce czas na ucieczk
ħ
. Je
Ň
eli si
ħ
uda i sama wyjdzie cało z opresji, b
ħ
dzie musiała
odzyska
ę
ksi
ĢŇ
k
ħ
. Je
Ļ
li j
Ģ
schwytaj
Ģ
, nie b
ħ
dzie mogła zrobi
ę
nic wi
ħ
cej. Pozostanie jej wiara
w to,
Ň
e dziewczyna przeczyta ksi
ĢŇ
k
ħ
i odda j
Ģ
we wła
Ļ
ciwe r
ħ
ce.
Przemkn
ħ
ła pomi
ħ
dzy dwoma konnymi tramwajami, a potem przebiegła na drug
Ģ
stron
ħ
ulicy. Zatrzymała si
ħ
dopiero na rogu i spojrzała za siebie. Dostrzegła Nemo, który
niczym oszalały wybiegł przed sklep z ksi
ĢŇ
kami; w r
ħ
ku miał bro
ı
. Nie bała si
ħ
Ļ
mierci, ale
przera
Ň
ała j
Ģ
my
Ļ
l,
Ň
e mog
Ģ
pojma
ę
j
Ģ
Ň
yw
Ģ
.
Krzykn
Ģ
ł, kiedy tylko j
Ģ
zauwa
Ň
ył. Chciała,
Ň
eby widział, dok
Ģ
d biegnie. Chciała
zwróci
ę
na siebie jego uwag
ħ
. Jerome uczył j
Ģ
, jak si
ħ
zachowywa
ę
w takich sytuacjach, ale
dopiero dzisiaj miała okazj
ħ
,
Ň
eby sprawdzi
ę
swoje umiej
ħ
tno
Ļ
ci. Musiała zda
ę
ten egzamin.
U
Ļ
miechał si
ħ
w ten przebiegły sposób, którego nienawidziła. Ten u
Ļ
miech zdawał si
ħ
mówi
ę
,
Ň
e nikt nigdy nie przechytrzył Nemo, który był nieomylny. Pewnego dnia, my
Ļ
lała w
duchu, spotkasz równego sobie.
Nie walczyła z własn
Ģ
w
Ļ
ciekło
Ļ
ci
Ģ
. Chciała krzycze
ę
: Dalej, bydlaku! Chod
Ņ
tu i złap
mnie!
Kiedy trzech m
ħŇ
czyzn ruszyło za ni
Ģ
w po
Ļ
cig, rzuciła si
ħ
do ucieczki. Kilka osób,
widz
Ģ
c pistolet w jej dłoni, usun
ħ
ło si
ħ
z drogi. Byli tu
Ň
za ni
Ģ
, ale
Ň
aden nie strzelał. Było
dokładnie tak, jak my
Ļ
lała: Nemo sam chciał j
Ģ
zabi
ę
.
Mniej wi
ħ
cej w połowie drogi zobaczyła swój cel - piecyk ulicznego sprzedawcy,
Thibeaulta. Zapach ciepłych babeczek i ciastek z rodzynkami sprawił,
Ň
e zamarło w niej
serce. W jednej chwili odrodziły si
ħ
w niej wspomnienia. Oczami wyobra
Ņ
ni dostrzegła siebie
i Jerome'a, zatrzymuj
Ģ
cych si
ħ
tutaj na ciepłe babeczki, w drodze z teatru do domu.
Ostatkiem sił dotarła na miejsce. Wiedziała,
Ň
e tutaj ko
ı
czy si
ħ
jej droga. Ból
przeszywał piersi, nogi odmawiały posłusze
ı
stwa, opu
Ļ
ciły j
Ģ
resztki sił. Ale ani na chwil
ħ
nie zapomniała o gniewie, który tłumił w niej strach.
Wymierzyła pistolet w głow
ħ
Thibeaulta.
- Otwieraj - za
ŇĢ
dała, dysz
Ģ
c ci
ħŇ
ko.
Kiedy sprzedawca wykonał polecenie, wrzuciła ksi
ĢŇ
k
ħ
w roz
Ň
arzone w
ħ
gle.
- A teraz uciekaj st
Ģ
d - powiedziała. - Ratuj si
ħ
. - Szybko odwróciła si
ħ
od niego,
Ň
eby
zmierzy
ę
si
ħ
ze swoimi prze
Ļ
ladowcami.
Kiedy uniosła pistolet, zatrzymali si
ħ
. Spojrzała prosto w oczy Nemo. Na jego twarzy
pojawił si
ħ
przelotny u
Ļ
mieszek. Widział, jak paliła ksi
ĢŇ
k
ħ
, i my
Ļ
lał,
Ň
e odniósł zwyci
ħ
stwo.
W ko
ı
cu nie wiedział o Angielce z ksi
ħ
garni.
Teraz wszystko było w r
ħ
kach Boga.
Wymierzyła pistolet prosto w Nemo i pomy
Ļ
lała o Jeromie. Po pierwszym strzale padł
przera
Ň
ony sprzedawca. Zgin
ħ
li w deszczu kul.
1
Bath, luty 1815
Za chwil
ħ
co
Ļ
si
ħ
wydarzy
, przemkn
ħ
ło Abbie przez my
Ļ
l, kiedy szwagier wstał od
stołu i pod błahym pretekstem opu
Ļ
cił pokój w towarzystwie panny Fairbairn. Podejrzenia
Abbie potwierdziły si
ħ
, gdy jej starszy brat, Daniel, odprawił słu
ŇĢ
cego. W pokoju pozostali
jedynie członkowie rodziny Vayle. Vayle'owie nigdy nie omawiali rodzinnych spraw w
towarzystwie obcych.
By
ę
mo
Ň
e bardziej zaniepokoiłoby j
Ģ
to, co działo si
ħ
wokół, gdyby nie czuła si
ħ
dotkni
ħ
ta. Przecie
Ň
to był jej dom. To ona przygotowała obiad, który przed chwil
Ģ
zjadła jej
rodzina, ona płaciła pensje słu
ŇĢ
cym, nie wspominaj
Ģ
c ju
Ň
o pannie Fairbairn. A mimo to
starszy brat wydał polecenia słu
Ň
bie, a cała rodzina tylko jemu po
Ļ
wi
ħ
ciła uwag
ħ
.
Nie powinno jej to dziwi
ę
. W ko
ı
cu krewni zawsze mieli na ni
Ģ
wpływ. Kiedy tylko
pojawili si
ħ
w jej domu, miała wra
Ň
enie,
Ň
e nawet słu
Ň
ba przestaje si
ħ
z ni
Ģ
liczy
ę
. To był
pierwszy raz, kiedy przyjechali z wizyt
Ģ
do Bath. Odwiedzili j
Ģ
w drodze powrotnej z
posiadło
Ļ
ci jej szwagra, który mieszkał niedaleko Oksfordu. Zawsze, kiedy nadchodził sezon
polowa
ı
, przenosili si
ħ
tam, a teraz, gdy zbli
Ň
ał si
ħ
sezon spotka
ı
towarzyskich, wracali do
Londynu. Nadrobili troch
ħ
drogi,
Ň
eby si
ħ
z ni
Ģ
zobaczy
ę
. Chciała wywrze
ę
na nich jak
najlepsze wra
Ň
enie, chciała,
Ň
eby byli z niej dumni. Mimo wad bardzo krewnych kochała. I
wła
Ļ
nie w tym tkwił jej problem: nie potrafiła my
Ļ
le
ę
tylko o sobie.
Tutaj, w Bath, w otoczeniu przyjaciół zapomniała o nim. Nikt z nowych znajomych
nie widział jej w roli oddanej córki, ciotki młodych dziewcz
Ģ
t czy trzymaj
Ģ
cej si
ħ
na uboczu
starej panny. Wiele wysiłku kosztowało j
Ģ
, zanim nauczyła si
ħ
Ň
y
ę
według własnych reguł.
Nie wiedziała tylko, dlaczego tak szybko o nich zapominała, kiedy w pobli
Ň
u znajdowała si
ħ
rodzina.
Przygl
Ģ
dała si
ħ
uwa
Ň
nie twarzom trzech osób, które siedziały przy mahoniowym stole.
Matka
Ļ
ci
Ģ
gn
ħ
ła brwi, a to zawsze oznaczało co
Ļ
złego. Siostra Abbie, Harriet, jak zwykle
wygl
Ģ
dała na znudzon
Ģ
, Daniel natomiast patrzył na ni
Ģ
nie tyle ze zło
Ļ
ci
Ģ
, ile ze
zmieszaniem.
To było imponuj
Ģ
ce trio członków jej
Ļ
wietnej rodziny. Wszyscy byli wysocy i mieli
ciemne włosy, szlachetne rysy i inteligentne zielone oczy. Wszyscy troje byli nieugi
ħ
ci i mieli
silne charaktery. W ich naturze le
Ň
ało podporz
Ģ
dkowywanie sobie ludzi słabszych. Abbie im
ulegała.
Ale tak było kiedy
Ļ
. Cho
ę
ju
Ň
od dawna była pełnoletnia, dopiero w Bath mogła si
ħ
cieszy
ę
niczym nie ograniczon
Ģ
wolno
Ļ
ci
Ģ
. Przez dwana
Ļ
cie miesi
ħ
cy była sobie pani
Ģ
i
mimo
Ň
e miała dwadzie
Ļ
cia siedem lat, dopiero teraz tak naprawd
ħ
zacz
ħ
ła poznawa
ę
siebie.
Tak długo starała si
ħ
sta
ę
kim
Ļ
, kim - według innych - powinna by
ę
. Tyle zmarnowanych lat!
Była zdecydowana,
Ň
e nie straci ani jednego dnia wi
ħ
cej.
Brat przerwał długie milczenie.
- Chciałbym z tob
Ģ
o czym
Ļ
porozmawia
ę
, Abbie - powiedział.
Próbowała go od tego odwie
Ļę
.
- To nie jest najlepsza pora na rozmow
ħ
. Za godzin
ħ
powinni
Ļ
my pojawi
ę
si
ħ
u
Gardinersów. - U
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
łagodnie. - Poza tym nigdy nie mog
ħ
si
ħ
skupi
ę
na rozmowie,
kiedy w perspektywie mam przyj
ħ
cie. Przełó
Ň
my t
ħ
rozmow
ħ
na inny dzie
ı
.
- Dobrze wiesz,
Ň
e je
Ļ
li nie porozmawiamy teraz, nie zrobimy tego nigdy. -
U
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
ironicznie. - Przyznaj si
ħ
, Abbie. Przez cały czas unikała
Ļ
rozmowy z nami.
Od kiedy tutaj jeste
Ļ
my, całe dnie i noce zapełniasz nam ró
Ň
nymi spotkaniami. Je
Ň
eli nie
porozmawiamy teraz, nie b
ħ
dziemy mieli wi
ħ
cej okazji,
Ň
eby to zrobi
ę
.
Sama my
Ļ
l o rodzinnym zebraniu wystarczyła,
Ň
eby przyprawi
ę
j
Ģ
o dreszcze. Zawsze
zapewniano j
Ģ
,
Ň
e
Ň
adne kroki nie zostan
Ģ
podj
ħ
te bez jej zgody, ale to nigdy nie sprawdzało
si
ħ
w rzeczywisto
Ļ
ci. Zarówno ona, jak i jej młodszy brat, George, wdali si
ħ
w
Ļ
wi
ħ
tej
pami
ħ
ci ojca. Nigdy nie sprzeciwiali si
ħ
rodzinie, ale te
Ň
nigdy nie wychodzili na tym dobrze.
Abbie doskonale zdawała sobie spraw
ħ
,
Ň
e powodem narady rodzinnej jest jej wyjazd
do Pary
Ň
a. Słusznie post
Ģ
piła, nie mówi
Ģ
c im wcze
Ļ
niej o swoich zamiarach. Gdyby to
zrobiła, poruszyliby niebo i ziemi
ħ
,
Ň
eby j
Ģ
powstrzyma
ę
. Trzeba przyzna
ę
,
Ň
e nigdy nie
zamierzali jej skrzywdzi
ę
. Po prostu chcieli dla niej tego, co, ich zdaniem, było najlepsze. To
nie ich wina,
Ň
e zajmowali wysok
Ģ
pozycj
ħ
społeczn
Ģ
i
Ň
e tak bardzo trzymali si
ħ
zasad.
Według nich, młoda kobieta nie powinna w
Ň
adnym wypadku mieszka
ę
sama we własnym
domu i
Ň
y
ę
, jak jej si
ħ
podoba, nie słuchaj
Ģ
c przy tym opinii najbli
Ň
szych. Uwa
Ň
ali,
Ň
e
powinna wyj
Ļę
za m
ĢŇ
albo po
Ļ
wi
ħ
ci
ę
Ň
ycie rodzinie.
Prawdopodobnie tak by si
ħ
stało, gdyby nie u
Ļ
miechn
ħ
ło si
ħ
do niej szcz
ħĻ
cie. W jej
Ň
yciu pojawiła si
ħ
dobra wró
Ň
ka, Abigail Vayle. Ciotka Abigail, która była w s
ħ
dziwym
wieku, potrzebowała stałej opieki. Jedynym członkiem rodziny, którego mo
Ň
na było
wykorzysta
ę
, jedyn
Ģ
niezam
ħŇ
n
Ģ
kobiet
Ģ
była, oczywi
Ļ
cie, Abbie. Kiedy ciotka Abigail
umarła, zostawiła swojej imienniczce w spadku mały dworek w Bath i znaczn
Ģ
fortun
ħ
.
Oprócz maj
Ģ
tku Abbie otrzymała jeszcze cenniejszy dar. Dzi
ħ
ki ciotce zrozumiała,
Ň
e
jest warto
Ļ
ciow
Ģ
istot
Ģ
i ma prawo
Ň
y
ę
tak, jak tego zapragnie. Ciotka Abigail wytłumaczyła
jej,
Ň
e nie ma sensu stara
ę
si
ħ
Ň
y
ę
według zasad ustanowionych przez innych. Poza tym
pokazała jej, jak niezam
ħŇ
na kobieta mo
Ň
e cieszy
ę
si
ħ
Ň
yciem. Pieni
Ģ
dze i wiedz
ħ
Abbie
otrzymała w prezencie, o swoje
Ň
ycie musiała zatroszczy
ę
si
ħ
sama.
Na kominku stał zegar; Abbie spojrzała na niego z niepokojem i zwróciła si
ħ
do
Daniela:
- Masz dziesi
ħę
minut, Danielu, i ani minuty wi
ħ
cej.
- Abbie! - Wdowa po wicehrabim Clivendon z niedowierzaniem przygl
Ģ
dała si
ħ
córce.
- Nie pojmuj
ħ
, co si
ħ
tutaj dzieje. Z trudem rozpoznaj
ħ
własn
Ģ
córk
ħ
. Tak naprawd
ħ
to…
Abbie doskonale zdawała sobie spraw
ħ
,
Ň
e kiedy matka zacznie mówi
ę
, jej
narzekaniom nie b
ħ
dzie ko
ı
ca. Ju
Ň
dawno zd
ĢŇ
yła nauczy
ę
si
ħ
ich na pami
ħę
. Nic dziwnego,
skoro przez kilka miesi
ħ
cy regularnie otrzymywała od matki długie listy pełne skarg i
lamentów. Wicehrabina miała nadziej
ħ
,
Ň
e w ten sposób nakłoni córk
ħ
do zmiany decyzji.
Abbie natychmiast musiała zabra
ę
głos. Inaczej do ko
ı
ca
Ļ
wiata nie opuszcz
Ģ
tego pokoju.
- Chodzi o Pary
Ň
, mam racj
ħ
? - przerwała matce w
Ļ
rodku zdania. - To dlatego
przyjechali
Ļ
cie mnie odwiedzi
ę
? Jak widzicie, nic złego mi si
ħ
nie stało. Tak naprawd
ħ
to
bawiłam si
ħ
cudownie i nie mog
ħ
si
ħ
doczeka
ę
, kiedy tam wróc
ħ
.
- Nie chodzi o Pary
Ň
- wyja
Ļ
nił Daniel. - No, mo
Ň
e niezupełnie.
Wicehrabina otworzyła szeroko usta i mrugała z niedowierzaniem. Abbie z trudem
powstrzymała si
ħ
od
Ļ
miechu. Kto by pomy
Ļ
lał,
Ň
e kiedykolwiek przerwie matce w połowie
zdania.
Wicehrabina szybko odzyskała głos.
- Jak mo
Ň
esz udawa
ę
,
Ň
e nie chodzi o Pary
Ň
, Danielu? Bóg jeden wie, co ona teraz
zrobi. Pary
Ň
to dopiero pocz
Ģ
tek. Zobaczysz, wspomnisz moje słowa. Ta panna, która
podobno jest moj
Ģ
córk
Ģ
, zachowuje si
ħ
w taki sposób,
Ň
e nie mog
ħ
tego tolerowa
ę
. Nie mam
poj
ħ
cia, co ci przyszło do głowy, Abbie.
Tak naprawd
ħ
ten wyjazd do Pary
Ň
a miał utwierdzi
ę
j
Ģ
w przekonaniu,
Ň
e potrafi sama
si
ħ
o siebie zatroszczy
ę
. To był egzamin i zdała go
Ļ
piewaj
Ģ
co. Po raz pierwszy w
Ň
yciu czuła
podekscytowanie. Prze
Ň
yła przygod
ħ
. Nie mogła powiedzie
ę
tego matce, poniewa
Ň
musiałaby
wysłucha
ę
kolejnego wykładu, a nie miała na to ochoty.
- Przecie
Ň
panna Fairbairn pojechała ze mn
Ģ
i ani na chwil
ħ
nie spuszczała mnie z
oczu - broniła si
ħ
Abbie.
- Panna Fairbairn! - rzuciła ostro lady Clivendon. - Kiedy nalegałam,
Ň
eby
Ļ
znalazła
sobie kogo
Ļ
do towarzystwa, miałam na my
Ļ
li osob
ħ
, która byłaby dla ciebie dobrym
przykładem. Panna Fairbairn w ogóle si
ħ
do tego nie nadaje. Przymyka oko na twoje bł
ħ
dy i
nawet nie stara si
ħ
nauczy
ę
ci
ħ
dobrych manier.
Wła
Ļ
nie dlatego spo
Ļ
ród dwudziestu kandydatek Abbie wybrała pann
ħ
Fairbairn.
- Mamo - powiedziała łagodnie. - Oliwia jest dla mnie bardziej przyjaciółk
Ģ
ni
Ň
przyzwoitk
Ģ
. A podczas pobytu w Pary
Ň
u opiekował si
ħ
mn
Ģ
brat, tak jak ci to napisałam w
li
Ļ
cie. Kiedy wyruszali
Ļ
my w podró
Ň
, chciałam ci
ħ
o tym poinformowa
ę
, ale nie było ci
ħ
w
Londynie. Wyjechała
Ļ
do Oksfordu.
- Doskonale wiedziała
Ļ
,
Ň
e tam b
ħ
dziemy! - wykrzykn
ħ
ła gniewnie lady Clivendon. -
To wła
Ļ
nie dlatego wyjechała
Ļ
do Pary
Ň
a w tym terminie.
To była prawda, a Abbie nie widziała sensu w kłótni, której nie mogła wygra
ę
. O
wiele bardziej interesowała j
Ģ
w tej chwili uwaga Daniela. Zastanawiała si
ħ
, o czym mógł
chcie
ę
z ni
Ģ
porozmawia
ę
, je
Ļ
li nie o Pary
Ň
u. Starała si
ħ
przypomnie
ę
sobie, co jeszcze mogło
wywoła
ę
niezadowolenie rodziny. Chyba nie dowiedzieli si
ħ
,
Ň
e sama zacz
ħ
ła zarabia
ę
na
Ň
ycie, skupuj
Ģ
c i sprzedaj
Ģ
c rzadkie i cenne egzemplarze ksi
ĢŇ
ek.
- Trudno nazwa
ę
George'a odpowiednim opiekunem - wtr
Ģ
ciła si
ħ
Harriet. - Po
pierwsze, jest na to za młody, a po drugie, nasz mały braciszek ma nie po kolei w głowie. Nie
patrz tak na mnie, mamo. Wszyscy wiemy,
Ň
e George i Abbie wdali si
ħ
w ojca. Jak inaczej
mo
Ň
na wytłumaczy
ę
t
ħ
szalon
Ģ
podró
Ň
do Pary
Ň
a? I gdzie jest teraz George? To interesuje
mnie najbardziej.
Zdaniem Abbie, podró
Ň
do Pary
Ň
a nieco ró
Ň
niła si
ħ
od przygód jej ojca. Nic dziwnego,
Ň
e nie potrafił usiedzie
ę
na miejscu, skoro marzeniem jego
Ň
ycia było odnalezienie zaginionej
Troi. Nikt nie potrafił go przekona
ę
,
Ň
e to miasto nie istnieje i nigdy nie istniało. Wi
ħ
cej czasu
sp
ħ
dzał w Grecji ni
Ň
w Londynie. Na dodatek po jego
Ļ
mierci wyszło na jaw,
Ň
e doprowadził
rodzin
ħ
do bankructwa, wydaj
Ģ
c bajo
ı
skie sumy na swoje ekspedycje.
Abbie postanowiła załagodzi
ę
sytuacj
ħ
.
- W Pary
Ň
u spotkał znajomych i postanowił jeszcze troch
ħ
z nimi zosta
ę
. Napisałam
wam o tym w li
Ļ
cie.
- To było wieki temu - przypomniała jej lady Clivendon. - Ju
Ň
dawno powinien
napisa
ę
do nas i powiadomi
ę
, jakie ma plany. Dobry Bo
Ň
e! Jeszcze rok temu Francuzi
trzymali nam nó
Ň
na gardle. Nie mog
ħ
spa
ę
, kiedy pomy
Ļ
l
ħ
,
Ň
e on jest na terytorium wroga.
- Ale
Ň
, mamo - broniła brata Abbie. - W Pary
Ň
u a
Ň
roi si
ħ
od angielskich turystów.
Francuzi witaj
Ģ
ich z otwartymi ramionami. George'owi nic tam nie grozi, mo
Ň
esz mi
wierzy
ę
.
- Nie grozi! - oburzyła si
ħ
jej lordowska mo
Ļę
. - A sk
Ģ
d ty to mo
Ň
esz wiedzie
ę
?
ņ
yj
ħ
na tym
Ļ
wiecie troch
ħ
dłu
Ň
ej od ciebie, moja panno, i wydaje mi si
ħ
,
Ň
e wiem, o czym mówi
ħ
.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]