Łowca, Książki, artykuły, RPG, Neuroshima
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dj i n pozkinie ielkiego y oe.
François Rabelais
Autor dodatku:
Gabriel "Paprotek" Kasprzak
Pomoc:
Emil "Mack the Knife" Wrzosek, Konrad "Hendley" K.
Ilustracja na okadce:
Mateusz "Draegg" Stanisławski
Ilustracje:
Szymon "OFF" Łopatka, Grzegorz "GiP" Pawlak, Jan "Havock" Milewski
Marta "Mayer" Dettlaff, Barbara "Yuhime" Wyrowińska, Paweł Żyliński
Adam Mateja, Rafał Kutrybała, FreeDe
Komiiks o Berniim:: Jan "Havock" Milewski wg pomysłw
Gabriela "Paprotka" Kasprzaka
Korekta:
Jdrzej "Bor" Dudkiewicz
Redakcja:
Aleksander "Ezz" Rzetelski
Skad:
A. "Lai" M.
1
opowiadanie
It’s toasted!
Nż Smith&Wesson. Ostry jak cholera, po-
noć tnie beton. Nie prbowałem, ale z gips-
kartonem działało. Saperka U.S.Army z mu-
zeum Drugiej Wojny. Wygodnie si j
składa, zajmuje mało miejsca, odpowiednio
podostrzona może robić za siekierk. Nawet
patelnia z niej niezła. Licznik Geigera do-
mowej roboty. Cholera, ile to było zachodu,
żeby zdobyć do niego argon... Piersiwka z
logo Jacka Danielsa. Dziurawa, nosz z
czystego sentymentu. Busola żeglarska. Na
jej spodzie wyskrobany tekst zwrotki ja-
kiejś marynarskiej przyśpiewki o piwie, ko-
bietach i Irlandii. Pić metrw liny. Tanio
kupiona w Miami - robi j z czegoś, co po-
wszechnie wystpuje w dżungli. Lornetka.
Z tego wszystkiego, do niej przywizałem
si najmniej. Nawet nie dlatego, że działa
tylko jedna połwka - to nie przeszkadza.
Tak jakoś, po prostu nie zdżyła wzbudzić
mojej sympatii. Nawet stary Colt jest mi bli-
ski, chociaż w życiu z niego nie strzelałem.
Szkoda, że leży teraz przy plecaku, podob-
nie jak reszta wymienionych bambetli. Po
prostu palnłbym sobie w łeb, żeby nie zdy-
chać tu jak niewolnik na arenie. Colt jest
jednak za daleko. Podobnie zreszt jak ta
pieprzona bateria. Pł metra ode mnie. Nig-
dy nie przypuszczałem, że zostan po-
wstrzymany bdc pł metra od celu.
Jednak pić metrw kwadratowych beto-
nowego stropu zatrzymałoby chyba każde-
go. Co jeszcze jest pł metra ode mnie? Całe
mnstwo drogich przedmiotw. Leż na ty-
sicu, a może i dwch tysicach gambli.
Ksiżki kucharskie, podrczniki szkolne,
encyklopedie, skrypty dla studentw me-
dycyny, Mały Elektryk, stare Timesy... Do
niektrych mog nawet signć. New York
Times z 2013. Temat numeru - Tarcza an-
tyrakietowa w Czechach i... dalej rozdarta
strona. Nawet nie mog rzucić tej gazety za
siebie, jak to zwykle robiłem z niepo-
trzebnymi gratami podczas przeczesywa-
nia ruin takich jak ta. Jednak do tej pory
żadna z nich nie połamała mi ng i żeber.
Odłoż na bok, może potem poczytam.
Hmm, tu s nie tylko ksiżki. Jojo, zszy-
wacz biurowy, kawałek szklanki, dziurawy
plecak. Zdechn tu. To już wiem. Żadne
przyjemne uczucie, ale sam si o to pro-
siłem. Kurwa. Chciałem, to mam. Stara
płyta, pusty magazynek bez sprżyny,
miarka krawiecka. Rk chyba też mam
złaman. Boli, jak ruszam te dalsze rzeczy.
Pieprzyć to! Przecież i tak zgin! Pusty car-
trige do drukarki, pudełko pinezek, segre-
gator. Jakby tak wytżyć wzrok, to... CHO-
LERA! Pieprzony Los! Papierosy, i to wca-
le nie tak daleko. Chyba sign... Ewident-
nie, lewe przedrami mam złamane gdzieś
przy łokciu. S. A nie, tylko jeden. I to
dobry, nawet nie przemoczony. Zobaczmy...
Los ma swoje humorki. Leż przygnieciony
kawałem zbrojonego betonu nie czujc
ciała od miednicy w dł, mam połamane
rce i żebra potrzaskane tak, że ledwo od-
dycham, nie mog sobie nawet palnć w łeb
i znajduj ostatniego papierosa. Pieprzony
Los sobie zadrwił i zesłał mi Lucky Strike
’
a.
Nie powiem Bg Łowcw, powiem właśnie
Pieprzony Los. Gladiatorzy maj swojego
Boga, ktry daje najwikszym wojownikom
życie wieczne w Valhalli, kierowcy maj
swj Kult Duchw Spod Maski, kiedyś na-
wet jakiś Tropiciel napomknł mi o Bogu
Tropicieli, ktry pomaga im w potrzebie.
Łowcy nie maj Boga, nie maj opiekuna,
nikt o nich nie dba. Musz sobie radzić
sami. A jak sobie nie poradz, dorwie ich
Pieprzony Los. Olać to. Chciałbym go cho-
ciaż wypalić przed śmierci. W końcu to
Lucky Strike. Ponoć jeden na sto jest z ma-
rihuan. Ciżko ocenić po wygldzie, ale
chuj tam, warto sprbować. Może bd miał
małe szczście w nieszczściu. Te żebra so-
lidnie mnie dźgaj w płuca i reszt bebe-
chw. Dobra, kończ to. Fajek do ust i krt-
kie podsumowanie mojej historii. Owszem,
jestem sentymentalny i lubi takie mo-
tywy. Podobnie jak gadanie do siebie,
mimo popkanych żeber i zmiażdżonego
płuca. Oto życie Białego Mike
’
a dobiegło koń-
ca. Oto koniec zdobywcy pełnej dyskogra-
fii Elvisa, super wydajnej kserokopiarki Ni-
kona, prawie pełnego automatu przedwo-
jennej Pepsi, namiarw na sprawnego Ab-
ramsa oraz paru innych, wartych kup
szmalu rzeczy. Oto koniec wielkiego Łowcy.
Cholera, oto koniec mnie! Jakże głupi ko-
niec, ktry był postanowiony już przy
okazji pocztku. Bez sensu. Oto jakże gro-
teskowy koniec, ktry zgotował mi Piep-
rzony Los. Poczstował sław i bogac-
twem, by przygnieść kawałem betonu i roz-
trzaskać ciało. Na łożu śmierci dał ostat-
2
it
s toasted!
niego papierosa - jak skazańcowi. Zakpił,
nazywajc go Szczśliwym. Otż, kurwa,
bardzo śmieszne, bo właśnie uświadomiłem
sobie, że nie mam do niego ognia i nie bd
go mgł zapalić! Nie bd mieć nawet
możliwości sprawdzenia, czy to jest ten je-
den na sto z marihuan. Jeden na sto
szczśliwych. Zabawne. Podobnie jak z
Łowcami. Jeden na stu może przeżyje.
Dokładnie tak. Jeden na stu może wyjdzie
na swoje. Jednemu ze stu może si uda. Tyl-
ko jednemu, chociaż każdy myśli, że jest
szczściarzem. Chociaż na każdym jest na-
pis Lucky.
3
’
[ Pobierz całość w formacie PDF ]