§ Segal Erich - Doktorzy, Literatura
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Erich Segal
Doktorzy
Przełożyła: Maria Straszewska-Hallab
Dla Karen i Franceski
„Fundamentalną podstawą medycyny jest miłość.
Paracelsus (1493-1541)
Wielka sztuka chirurgii
„Nadaliśmy lekarzom status bogów i czcimy jak bóstwa, oddając im nasze ciała i
dusze, nie mówiąc już o innych dobrach tego świata. A jednak - paradoksalnie - są to
najbardziej podatni na ciosy i nąjwrażliwsi z ludzi. Statystycznie liczba samobójstw wśród
nich jest ośmiokrotnie większa niż średnia krajowa. Procentowo rzecz ujmując, nadużywanie
leków i narkotyków jest stukrotnie większe aniżeli wśród reszty populacji.
Boleśnie zdają sobie sprawę z tego, że nie są w stanie spełnić naszych oczekiwań i to
zwiększa jeszcze niepomiernie ich frustracje.
Adekwatnie nazywa się ich przeto «okaleczonymi uzdrowicielami».
Dr Barney Livingston,
Doktorzy
„Stany Zjednoczone tracą rocznie równowartość siedmiu klas absolwentów szkół
medycznych na skutek różnych nałogów, alkoholizmu i samobójstw wśród lekarzy.
Dr David Hilfiker,
Leczenie ran
Wstęp
Poza jednym wyjątkiem, wszyscy bohaterowie tej książki są biali i w większości, z
wyjątkiem pięciu kobiet, są mężczyznami.
Niektórzy zaliczali się do wybitnych, niemal do geniuszy. Inni byli geniuszami na
skraju szaleństwa. Jeden z nich grał na wiolonczeli i miał nawet recital w Carnegie Hall, a
inny grał zawodowo w koszykówkę. Sześciu pisało powieści, dwie właśnie opublikowano.
Jest wśród nich niedoszły ksiądz oraz absolwent prawa. A wszyscy bez wyjątku byli
początkowo śmiertelnie przerażeni studiami.
Tego słonecznego wrześniowego poranka 1958 roku połączył ich status studentów
pierwszego roku Harwardzkiej Szkoły Medycznej. Zebrali się w sali „D, aby wysłuchać
powitalnego przemówienia dziekana Courtneya Holmesa.
Rysy jego twarzy mogły pochodzić prosto z rzymskiej monety. Całą swą postawą
sprawiał natomiast wrażenie, że urodził się ze złotym zegarkiem i łańcuszkiem za pasem
zamiast pępowiny.
Nie musiał nikogo uciszać. Uśmiechnął się tylko i widzowie natychmiast umilkli.
- Panowie - zaczął. - Rozpoczynacie oto wspólnie wielką podróż do granic medycznej
wiedzy, gdzie zaczniecie swoje własne, indywidualne badania i eksploracje tego jeszcze nie
odkrytego w pełni i nie nakreślonego do końca terytorium cierpienia i choroby. Ktoś z was,
siedzących tu teraz na sali, wynajdzie być może lekarstwo na białaczkę, cukrzycę, liszaja
rumieniowatego lub wielogłową hydrę nowotworów...
Przerwał na chwilę dla uzyskania odpowiednio dramatycznego efektu, a potem z
błyskiem w bladoniebieskich oczach dodał:
- A może nawet lekarstwo na zwykłą grypę.
Roześmiali się z uznaniem.
Srebrnowłosy dziekan pochylił głowę, być może w zamyśleniu. Studenci czekali w
napięciu. W końcu spojrzał na nich i odezwał się głosem o oktawę niższym:
- Pozwólcie, że zakończę, zdradzając wam pewien sekret - równie upokarzający dla
mnie, jak i dla was.
Odwrócił się i napisał coś na tablicy.
Dwie proste cyfry - liczbę dwadzieścia sześć. Na sali rozległy się pomruki zdziwienia.
Holmes odczekał, aż nastanie cisza, zaczerpnął powietrza, a potem popatrzył prosto na
zahipnotyzowane audytorium.
- Panowie, zakonotujcie to sobie dobrze w pamięci - istnieją tysiące chorób na tym
świecie, jednakże medycyna potrafi empirycznie wyleczyć tylko dwadzieścia sześć z nich.
Reszta... jest czystą zgadywanką.
I to było wszystko.
Wyprostowany niczym żołnierz zszedł z gracją atlety z podium i wyszedł z sali.
Tłum zaniemówił z oszołomienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]