Bolesław Prus - Grzechy dzieciństwa, Literatura - różne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NR ID : b00050Tytu� : Grzechy dzieci�stwaAutor : Boles�aw PrusUrodzi�em si� w epoce, kiedy ka�dy cz�owiek musia� mie� przydomek, cho�by niekoniecznie s�uszny.Z tego powodu nasz� dziedziczk� nazywali hrabin�, mego ojca jej plenipotentem, a mnie bardzo rzadko Kaziem albo Le�niewskim, ale do�� cz�sto urwisem, dop�ki by�em w domu, albo os�em, kiedym ju� poszed� do szk�.Poniewa� na pr�no szuka�by kto nazwiska naszej dziedziczki w s�owniku rodzin arystokratycznych, zdaje mi si� wi�c, �e blask jej hrabiowskiej korony nie si�ga� dalej ni� plenipotencja mego �p. ojca. Przypominam sobie nawet, �e tytu� hrabiny by� rodzajem pomnika, kt�rym �p. m�j ojciec uczci� radosny wypadek podwy�szenia mu pensji rocznie o sto z�otych. Nasza pani w milczeniu przyj�ta ofiarowan� jej godno��, a w kilka dni p�niej ojciec m�j awansowa� z rz�dcy na plenipotenta i otrzyma�, zamiast dyplomu, nies�ychanej wielko�ci wieprzka, po sprzedaniu kt�rego kupiono mi pierwsze buty.Ojciec, ja i moja siostra Zosia (bom ju� nie mia� matki) mieszkali�my w murowanej oficynie, o kilkadziesi�t krok�w od pa�acu. Pa�ac za� zajmowa�a pani hrabina z c�reczk� Loni�, moj� r�wie�nic�, z jej guwernantk�, ze star� gospodyni� Salusi�, tudzie� z wielk� liczb� garderobianych i panien s�u��cych. Dziewcz�ta te po ca�ych dniach szy�y, z czego wyprowadzi�em wniosek, �e wielkie panie s� od tego, a�eby dar�y odzie�, a dziewcz�ta - a�eby j� naprawia�y. O innych przeznaczeniach wielkich dam i ubogich dziewcz�t nie mia�em poj�cia, co w oczach ojca stanowi�o jedyn� moj� zalet�.Pani hrabina by�a m�od� wdow�, kt�r� m�� do�� wcze�nie pogr��y� w nieutulonym smutku. O ile mi wiadomo z tradycji, nieboszczyka nikt nie tytu�owa� hrabi� ani on nikogo plenipotentem. Natomiast s�siedzi z dziwn� w naszym kraju jednomy�lno�ci� nazywali go p�g��wkiem. W ka�dym razie by� to cz�owiek niepospolity. Zaje�d�a� wierzchowe konie, tratowa� na polowaniach ch�opskie zasiewy, a z s�siadami pojedynkowa� si� o psy i zaj�ce. W domu m�czy� �on� zazdro�ci�, a s�u�bie zatruwa� �ycie d�ugim pieprzowym cybuchem. Po �mierci orygina�a jego wierzchowce posz�y do wo�enia gnoju, a psy rozdarowano. �wiat za� otrzyma� po nim w spadku ma�� c�reczk� i m�od� wdow�. Ach! przepraszam, bo zosta� jeszcze olejny portret nieboszczyka z herbowym sygnetem na palcu i - �w pieprzowy cybuch, kt�ry skutkiem niew�a�ciwego u�ycia wygi�� si� jak turecka szabla.Pa�acu prawie nie zna�em. Raz dlatego, �em wola� biega� po polach ni� wywraca� si� na �liskiej posadzce, a po wt�re, �e mnie tam nie wpuszcza�a s�u�ba, bo przy pierwszych odwiedzinach mia�em nieszcz�cie st�uc du�y wazon saski.Z hrabiank�, przed moim wej�ciem do szk�, bawili�my si� tylko jeden raz, maj�c oboje niespe�na po dziesi�� lat. Przy sposobno�ci chcia�em j� nauczy� sztuki �a�enia po drzewach i usadowi�em j� na �erdziowym p�ocie w taki spos�b, �e dziewczynka pocz�a wniebog�osy krzycze�, za co jej guwernantka wybi�a mnie niebieskim parasolem m�wi�c, �e mog�em Loni� zrobi� na ca�e �ycie nieszcz�liw�.Od tej pory zbudzi� si� we mnie wstr�t do ma�ych dziewcz�t, z kt�rych �adna nie by�a w stanie ani �azi� po drzewach, ani k�pa� si� ze mn� w stawie, ani je�dzi� konno, ani strzela� z �uku albo rzuca� kamieni z procy. W razie za� bitwy bez kt�rej c� znaczy zabawa! - prawie ka�da zaczyna�a maza� si� i bieg�a do kogo� na skarg�.Poniewa� z folwarcznymi ch�opcami ojciec znowu nie pozwala� mi si� wdawa�, a siostra prawie ca�e dnie przep�dza�a w pa�acu, wi�c ros�em i hodowa�em si� sam jak drapie�ne piskl�, kt�re porzucili rodzice. K�pa�em si� pode m�ynem albo w dziurawym cz�nie p�ywa�em po stawie. W parku, ze zwinno�ci� kota, goni�em po ga��ziach wiewi�rki. Raz wywr�ci�o mi si� cz�no, i p� dnia przesiedzia�em na p�ywaj�cej k�pie, nie wi�kszej od balii. Raz przez dymnik wdrapa�em si� na dach pa�acu tak nieszcz�liwie, �e musiano zwi�za� dwie drabiny dla sprowadzenia mnie stamt�d. Innego dnia ca�� dob� b��ka�em si� po lesie, a jeszcze innego stary wierzchowiec nieboszczyka dziedzica; przypomniawszy sobie lepsze czasy, z godzin� ponosi� mnie przez pola i w ko�cu - zapewne niechc�cy - przyprawi� o z�amanie nogi, kt�ra zreszt� zros�a mi si� do�� pr�dko.Nie maj�c z kim �y�, �y�em z natur�. Zna�em w parku ka�de mrowisko, w polu ka�d� jam� chomik�w, w ogrodzie ka�d� �cie�k� kret�w. Wiedzia�em o ptasich gniazdach i o dziuplach, gdzie hodowa�y si� m�ode wiewi�rki. Odr�nia�em szmer ka�dej lipy oko�o domu i umia�em wy�piewa� to, co wiatr wygrywa na drzewach. Nieraz s�ysza�em jakie� wiekuiste chodzenie po lesie, cho� nie wiedzia�em, czyje ono. Wpatrywa�em si� w migotanie gwiazd, rozmawia�em z nocn� cisz�, a nie maj�c kogo ca�owa�, ca�owa�em psy podw�rzowe. Matka moja dawno odpoczywa�a w ziemi. Ju� nawet pod przyciskaj�cym j� kamieniem zrobi� si� otw�r si�gaj�cy pewnie a� do wn�trza grobu. Raz, kiedy mnie za co� obito, poszed�em tam, wzywa�em jej, nadstawia�em ucha, czy nie odpowie... Ale nie odpowiedzia�a nic. Wida�, naprawd� umar�a.W owym czasie tworzy�em sobie pierwsze poj�cia o ludziach i o ich stosunkach. W mojej na przyk�ad wyobra�ni plenipotent musia� koniecznie by� troch� oty�y, mie� rumian� twarz, w�s zwieszony, du�e brwi nad siwymi oczami, basowy g�os i przynajmniej tak� zdolno�� do krzyczenia - jak m�j ojciec. Osoby zwanej hrabin� nie mog�em wyobrazi� sobie inaczej, tylko jako wysok� dam� z pi�kn� twarz� i smutnymi oczyma, chodz�c� w milczeniu po parku w bia�ej pow��czystej sukni.Za to o cz�owieku nosz�cym tytu� hrabiego nie mia�em poj�cia. Podobny cz�owiek, gdyby nawet istnia�, wydawa� mi si� rzecz� mniej znacz�c� od hrabiny, a nawet ca�kiem nieu�yteczn� i nieprzyzwoit�. Wed�ug moich pogl�d�w, tylko w obszernej sukni z d�ugim ogonem m�g� przemieszkiwa� majestat ja�nie wielmo�no�ci; wszelkie za� odzienia kr�tkie, obcis�e, a tym bardziej z�o�one z dwu cz�ci, mog�y s�u�y� tylko pisarzom prowentowym, gorzelnikom, a w najlepszym razie plenipotentom.Takim by� m�j legitymizm oparty na przykazaniach ojca, kt�ry nieustannie zaleca� mi - kocha� i czci� pani� hrabin�. Zreszt�, gdybym kiedy zapomnia� o tych przepisach, do�� mi by�o spojrze� na czerwon� szaf� w kancelarii ojca, gdzie obok kwit�w i notatek wisia�a na gwo�dziu pi�ciopalczasta dyscyplina, wcielenie zasad spo�ecznego porz�dku. Stanowi�a ona dla mnie pewien rodzaj encyklopedii: na kt�r� patrz�c przypomnia�em sobie, �e nie nale�y drze� but�w, ci�gn�� �rebi�t za ogony, �e wszelka w�adza pochodzi od Boga itd.Ojciec m�j by� cz�owiek niezm�czony w pracy, nieskazitelnie uczciwy, a nawet bardzo �agodny. Z ch�op�w i s�u�by nikogo nie tkn�� palcem, tylko strasznie krzycza�. Je�eli za� by� nieco surowy dla mnie, to zapewne nie bez s�usznych powod�w. Nasz organista, kt�remu raz wsypa�em do tabaki odrobin� ciemi�rzycy, skutkiem czego przez ca�� msz� �wi�t� kicha� zamiast �piewa� i wci�� myli� si� w graniu, cz�sto mawia�, �e gdyby mia� takiego jak ja syna, toby mu strzeli� w �eb.Dobrze pami�tam to zdanie.Pani� hrabin� nazywa� ojciec anio�em dobroci: Istotnie, w jej wsi nie by�o ludzi ani g�odnych, ani obdartych, ani krzywdzonych. Komu zrobiono �le, szed� do niej na skarg�; kto by� chory, bra� ze dworu lekarstwo; komu urodzi�o si� dziecko, prosi� dziedziczk� w kumy. Moja siostra uczy�a si� razem z hrabiank�, a ja sam, cho� unika�em arystokratycznych stosunk�w, mia�em jednak sposobno�� przekonania si� o nadzwyczajnej �agodno�ci hrabiny.Ojciec m�j posiada� kilka sztuk broni, z kt�rej ka�da by�a przeznaczona do innego celu. Ogromna dubelt�wka mia�a s�u�y� do zabijania wilk�w; kt�re dusi�y ciel�ta naszej dziedziczki; ska�kowy pistolet mia� by� u�yty na obron� wszelkiej innej w�asno�ci hrabiny, a wojskowy pa�asz na obron� jej honoru. Swojej w�asno�ci i honoru ojciec broni�by zapewne cywilnym kijem, bo ca�y �w bojowy rynsztunek, co kilka miesi�cy pomazany t�usto�ci�, le�a� gdzie� w takim k�cie na strychu, �e nawet ja nie mog�em go znale��.Swoj� drog� wiedzia�em o tej broni i bardzom do niej t�skni�. Nieraz marzy�o mi si�, �e spe�ni� taki szlachetny czyn, za kt�ry ojciec pozwoli mi strzeli� z ogromnego pistoletu, a tymczasem wymyka�em si� do gajowych i uczy�em si� "wygarnia�" z ich d�ugich pojedynek, kt�re posiada�y t� w�asno��, �e przy wystrzale wyrz�dza�y bezpo�redni� szkod� tylko moim szcz�kom, nie tykaj�c �adnego stworzenia.Pewnego dnia, podczas naoliwiania dubelt�wki przeznaczonej na wilki, pistoletu na obron� w�asno�ci i pa�asza na obron� honoru hrabiny, uda�o mi si� ukra�� ojcu gar�� prochu, kt�ry o ile wiem, nie mia� jeszcze specjalnego przeznaczenia. Gdy ojciec wyjecha� w pole, schwyci�em olbrzymi klucz od spichrza, kt�ry posiada� otw�r podobny do lufy tudzie� dziurk� z boku, i poszed�em na polowanie.Wielki klucz do potowy nabi�em prochem, wsypa�em szczypt� po�amanych guzik�w od nie daj�cej si� wymieni� cz�ci ubrania, przybi�em jak nale�y paku�ami, a na wywo�anie eksplozji wzi��em pud�o hubczanych zapa�ek.Ledwiem wyszed� za dom, ujrza�em kilka wron poluj�cych na dworskie kacz�ta. Prawie w moich oczach jedna ze szkodnic porwa�a kacz�, a nie mog�c go do�� �atwo unie��, przysiad�a na ob�rce.Na ten widok zagra�a we mnie krew przodk�w spod Wiednia. Podkrad�em si� pod ob�rk�, zatli�em hubk�, wymierzy�em klucz w lewe oko wrony, dmuchn��em, podpali�em... Hukn�o - jakby piorun uderzy�. Ze szczytu ob�rki stoczy�o si� ju� zaduszone kacz�tko na ziemi�, wrona dotkni�ta �mierteln� obaw� uciek�a na najwy�sz� lip�, ja za� ze zdumieniem przekona�em si�, �e w moich r�kach z wielkiego klucza zosta�o tylko ucho, ale za to ze s�omianego dachu obory zaczyna wydobywa� si� niewielki k��bik dymu, jakby kto pali� fajk�.W kilka minut p�niej ob�rka, wartuj�ca oko�o pi��dziesi�ciu z�otych, stan�a w ogniu.Zbiegli si� ludzie, przygalopowa� na koniu m�j ojciec, po czym, w asystencji tych wszystkich dzielnych i uczciwych os�b, nieruchomo�� "wypali�a si� - do �rodka ziemi" - jak powiedzia� pan gorzelany.Przez ten czas ze mn� dzia�y si� nieopisane rzeczy. Naprz�d pobieg�em do mieszkania i powiesi�em na w�a�ciwym...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]