!Karl Gjellerup - Młyn na wzgórzu, E - booki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1
Karl Gjellerup
MŁYN NA WZGÓRZU
Möllen
Przełożył z duńskiego
S
TANISŁAW
S
IEROSŁAWSKI
2
KSIĘGA I
3
I
Na piętrze żarnowym już się ściemniało.
Parobek młynarski zaledwie mógł dalej czytać.
Siedział na worku pochyliwszy zmarszczone czoło
nad kartami książki, kiedy niekiedy podnosząc
wytężone, mrugające oczy. Przypadkowy
obserwator mógłby przypuścić, że ma przed sobą
biednego geniusza, który musi wyzyskać każdą
minutę, dającą się urwać z bezdusznej, najemnej
pracy, aby zaspokoić wrodzone, palące pragnienie
wiedzy. Ale nie tak to było. Poczciwy Jörgen nie był
stworzony do księgi i pióra; dziełem, które
studiował z tak wielkim wysiłkiem był ilustrowany
kalendarz ludowy.
To arcydzieło było najukochańszą własnością
Jörgena, ponieważ otrzymał je na Boże Narodzenie
w podarunku od Lizy, pięknej dziewki służebnej. W
4
świąteczny wieczór, kiedy właśnie mieli jeść pączki,
wsunęła mu chyłkiem w rękę tę książkę. Ilekroć
później dotykał książki, doznawał na nowo tego
rozkosznego dreszczu, który wstrząsnął nim
wówczas wobec takiego nieoczekiwanego dowodu
życzliwości. Dlatego też często brał ją do ręki. W
ciągu zimowych miesięcy studiował poważną i
użyteczną część, gdzie znajdowało się dokładne
zestawienie cen zboża z ostatnich trzech lat, co go
przekonywało, że jeżeli tak dalej pójdzie, to
niebawem nie opłaci się już być samodzielnym
młynarzem i lepiej zadowolić się stanowiskiem
pożytecznego pomocnika. Były tu również zapiski o
pogodzie, które stwierdzały ponad wszelką
wątpliwość, że młyn podczas wiosny i jesieni
chwyta obficie wiatr śmigami, a natomiast podczas
mroźnej pogody i kanikuły musi być przygotowany
na brak wiatru, co zresztą ku radosnej dumie mógł
Jörgen potwierdzić z własnego doświadczenia.
Część rozrywkowa, złożona z anegdot i krótkich
opowiadań, wystarczyła mu na wczesną wiosnę,
teraz zaś, w połowie maja, zabrał się do opowieści
Czerwony Rycerz z Morskiego Zamku — nie bez
silnego bicia serca, ponieważ ten główny utwór
wypełniał przeszło sześćdziesiąt wielkich, ciasno
zadrukowanych stronic. Ale byłoby przecież
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]