Łarionowa W tym samym miejscu, EBooki

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Olga ŁarionowaW tym samym miejscuCiężka atmosfera oczekiwania panowała w całym ogromnym budynku laboratorium TCP. Pięć minut stałArsen pod zamkniętymi drzwiami, za którymi Swietka wywoływała film. Spoza drzwi nie docierały żadnedwięki. Arsen postał jeszcze chwilę i powlókł się do kancelarii. "Wemie pan pakiet dla Sajkina" -powiedziano mu tam. Automatycznie wsunšł pakiet za połę fartucha i skierował się do halitransformatorów, gdzie Sajkin lubił wpadać, żeby się rozgrzać.- Pawlik - powiedział - jest do ciebie przesyłka z Moskwy.Sajkin wycišgnšł rękę - masywna dłoń wyczekujšco zawisła w powietrzu.- Pawlik - konfidencjonalnym tonem zapytał Arsen -czy ty wiesz, jak skaczš żaby?- No - no! - dłoń Pawlika zaczęła zaciskać się w pięć.- Dużo nie żšdam - szybko powiedział Arsen. - Oddasz mi cztery godziny maszynowego czasu.- Jutro w nocy - powiedział Sajkin. - Od drugiej do szóstej. Dawaj ten pakiet.Arsen popatrzył na niego z troskš.- Co się z tobš dzieje? - zapytał ze współczuciem. -Dlaczego dogadalimy się tak szybko?- Dlatego, że to jest od geologów - powiedział Sajkin. - i dlatego, że w cišgu najbliższych dni niebędę miał głowy do obliczeń, i ty też...Z trudem rozerwał złożonš z kilku warstw kopertę. Wypadł z niej arkusik z jakim przedziwnymdiagramem. Arsen pochwycił arkusik, zajrzał doń i gwizdnšł.- Poczekaj - powiedział Sajkin. - Będziemy patrzeć po kolei.- Co - po kolei? - sprzeciwił się Arsen. - Protozoik nas nie interesuje. Archeozoik - tym bardziej,i paleozoik nam nie jest potrzebny. Prawdę mówišc, cały mezozoik -również. Aż miesznie mało nampotrzeba...- Bez paniki - powiedział Sajkin. - Mezozoik - to już jest interesujšce. Jeszcze pięć, szeć lat izaczniemy poważnie mówić o mezozoiku. Spójrz tylko, jaki jest dobry... Nieomal poziom morza.Jakich dziesięć metrów! Jura jest najniższa... A potem wali do góry, choćby się miał wciec! Wpaleocenie mamy już sto metrów.- Ze złego końca patrzysz - ponuro stwierdził Arsen. - Paleocen - to niemal pięćdziesišt milionówlat temu. Po co nam to? Bierz dwa miliony lat wstecz, dzisiaj interesuje nas wyłšcznie to. Co nampiszš na ten temat mężowie ze stolicy? Że dwa miliony lat temu na tym samym miejscu - postu kałobcasem o cementowš posadzkę - poziom powierzchni ziemskiej znajdował się nawet odrobinę wyżej niżw tej chwili.- Miejscowy wydział geologiczno-badawczy zaręczał nam, że poziom ten był identycznie taki sam.- Miejscowy - powiedział Arsen - zaręczał. No więc zaręczał. Gdyby cię urzšdzały jego gwarancje,nie pytałby Moskwy.- O dwadziecia metrów wyżej, niż obecnie... - Sajkin pokręcił tylko głowš. - To naprawdęszczęcie, żemy wypchnęli maszynę na trzydzieci metrów w górę. Dziesięć metrów mamy w rezerwie.- Tak - powiedział Arsen - to naprawdę szczęcie. Ale należy pokazać ten diagramik Dym-Dymowi.Idziemy?- Idziemy - zgodził się Sajkin. - I tak nie mamy w tej chwili nic do roboty.Podniósł się z hałasem i, wsunšwszy kopertę do kieszeni poprzepalanego cynš fartucha, skierował siędo drzwi.Gabinet naczelnika laboratorium miecił się teraz na pištym piętrze. Biała tuzinkowa tabliczka zodłupanym rożkiem lekko podrygiwała na drzwiach - widać było, że tabliczkę tę niejednokrotnie i niebez popiechu przenoszono z miejsca na miejsce - Dym-Dym lubił lokować się jak można najbliżejmiejsca pracy i przenosił się z gabinetu do gabinetu, tracšc przy tym resztki komfortuprzeznaczonego dla naczelnika laboratorium.Na białej tabliczce widniał napis:Naczelnik laboratorium TCP D. D, Markełow "Laboratorium TCP" rozszyfrowywało się jako "LaboratoriumTransczasowych Przemieszczeń" i zajmowało się problemem "maszyny czasu".- Można, Dymitrze Dymitryczu? - Arsen ostrożnie uchylił drzwi.- Nawet trzeba. Wchodcie obaj.Pomieszczenie laboratorium wyglšdało jak gigantyczne pudło wysokoci dziesięcio -dwunastopiętrowego domu. Pudło to było całkowicie puste, jeli nie liczyć spoczywajšcej na podłodzemetalowej kuli, bardzo przypominajšcej batyskaf starej konstrukcji. Z wewnętrznej strony do jednejze cian tego gigantycznego pomieszczenia przylepiły się, zupełnie jak gniazda jaskółcze,kwadratowe balkoniki zamknięte kołpakami z przezroczystego synteriklonu. Na jednym z takichbalkoników - na górnym - rozlokował się włanie w tej chwili naczelnik laboratorium.- Bierzcie krzesła - ponuro zaproponował Dym-Dym. Taki ton nie wróżył nic pocieszajšcego. - Zdjęciagotowe.Dzi rano przeprowadzono pierwsze próbne uruchomienie maszyny. We wnętrzu batyskafu na wszelkiwypadek umieszczono trzy aparaty fotograficzne - po jednym na każdy iluminator - oraz tradycyjnegokundelka. Było to już zrobione ponad program - na pierwszy raz wystarczyłoby udowodnić, że maszynazdolna jest przebyć w przeszłoci przez zaplanowany okres czasu i automatycznie powrócić.Najważniejsze - powrócić.Pochłonšwszy niewiarygodnš iloć energii, maszyna zanurzyła się w przeszłoć i "wynurzyła się", jaksię przyjęło mówić w laboratorium, w tym samym punkcie przestrzeni, tylko że około dwa miliony lattemu. Trzydzieci sekund maszyna przebyła w głuszy neogenu, po czym została automatycznie stamtšdzawrócona, z tym, że postronnym obserwatorom wydało się, że pomiędzy odlotem a przylotem nieupłynšł nawet moment - przecież niezależnie od tego, jak długo maszyna przebyła w przeszłoci -czas ten jest niezależny od czasu obecnego i nie da się według niego odczytać.Kundelek siedział na podłodze i flegmatycznie wylizywał tylnš łapę. Ostygała aparatura notujšca,która zdšżyła wykonać około trzystu zdjęć. Wszystko było zadziwiajšco zwyczajne, jako że Dym-Dymszalał słyszšc zdanie: "Po raz pierwszy w historii Ziemi..." Zewnętrzna, powierzchnię maszynystarannie oczyszczono, aby przypadkiem nie przenieć we współczesnoć starożytnych mikrobów. Coprawda, ekipę dezynfekujšcš zadziwiła idealna czystoć metalu. ,,A wy czegocie oczekiwali? -zapytał wówczas Podymachin, przezwany Niegłównym Teoretykiem. - I tak włanie być powinno. Maszynazdolna jest przenosić wyłšcznie samš siebie, i ani jednego atomu poza tym. Taki jest jej program."Zaczęli na niego sykać, jako że nieustannie gderał usiłujšc udowodnić, że ruch w czasie jestmożliwy, ale bezużyteczny, ponieważ maszyna w przeszłoci sama dla siebie będzie stanowiłamalusieńkš wysepkę teraniejszoci, i pomiędzy niš a wiatem zewnętrznym stanie nieprzenikniony mur- przerwa w czasie. Maszyna będzie niewidoczna i nieodczuwalna dla wiata starożytnego, i sama, zkolei, również pozostanie lepa i głucha, bo nie będzie w stanie przejšć nic z otaczajšcego jšwiata.Domysły Podymachina nie były takie oczywiste i tchnęły pesymizmem, dlatego też słuchać to gosłuchali - interesujšco łgał! - ale podmiewali się z niego i w istocie nie mogli mu nicprzeciwstawić - czekali na dowiadczenie. Dym-Dym również słuchał - zawsze dawał swoim młodymwspółpracownikom możliwoć wypowiedzenia się do końca - on również z jakiego tam powodu nieoponował.I teraz, na przykład, kiedy ekipa dezynfekujšca zameldowała o idealnej czystoci powierzchni, Dym-Dym nic nie odpowiedział Niegłównemu Teoretykowi. "Ja też mam swoje zdanie na ten temat -stwierdził tylko. - Ale nie będziemy się odrywali. Poczekamy na zdjęcia."Omiu współpracowników, którzy byli obecni przy próbnym uruchomieniu, zaczęło w milczeniu snuć siępo wszystkich pomieszczeniach laboratorium, czekajšc na zdjęcia - laboranci fotograficzniprzewidujšco wymówili sobie na to dwie godziny czasu. Męczšca bezwładnoć oczekiwania przeganiaławszystkich z piętra na piętro; nie można było zauważyć ani cienia wištecznej atmosfery, jakatowarzyszyła zazwyczaj jakiemu niezwykłemu eksperymentowi: wszyscy zatopieni byli w niejasnychprzeczuciach i, jak Dym-Dym, mieli na ten temat własne zdanie.Idšc do naczelnika, Sajkin i Arsen chcieli tylko zabić czas, a tymczasem trzy czarne prostokšty,mienišce się wilgotnym bezwstydnym blaskiem, już leżały przed Dym-Dymem, jako niezbity dowódpierwszego niepowodzenia.- To? - zapytał Arsen.Dym-Dym nie odezwał się. i tak było wiadomo, że to jest to.- Ot, niepowodzenie. - Arsen ze smutkiem pokiwał głowš. - Że też musiało się to stać akurat wnocy...- Jeżeli to rzeczywicie jest noc - bez przekonania przecišgle powiedział Sajkin.- Mówcie, mówcie - Dym-Dym sięgnšł do aparatury interkomu. - Ciekawe będzie wysłuchać wszystkich pokolei.Nacisnšł klawisz "zebranie ogólne".Natychmiast zjawiło się w gabinecie jeszcze szeć osób w białych fartuchach.- Proszę. - Dym-Dym wykonał rękš szeroki gest. - Proszę się wypowiadać.Podniósł się Sajkin, obcišgnšł biały fartuch. Wypowiadać się lubił bardzo wyczerpujšco, a ponieważodpowiedzialnoć za bezpieczne przeprowadzenie eksperymentu spoczywała na nim, uważał, żezaproszenie Dym-Dyma odnosi się w pierwszym rzędzie do niego.- Właciwie mówišc - zaczšł poważnie - to ja, jako naczelnik sektora bezpieczeństwa, mógłbym sięwypowiedzieć od razu po zakończeniu dowiadczenia. Jakie zadanie postawił przed maszynš naszsektor? - Sajkin zawsze mówił o maszynie w taki sposób, jakby to była żywa, obdarzona rozumemistota. - Właciwie mówišc, postawilimy przed niš jedno zadanie: powinna była wrócić cała inieuszkodzona. Co mogło temu przeszkodzić? Wszystko, absolutnie wszystko. Maszyna odchodzi wprzeszłoć odległš o dwa miliony lat. Ale pozostaje w tym samym miejscu w stosunku do centrumZiemi. Co znajdowało się w tym punkcie dwa miliony lat temu? - Sajkin gestem starożytnego oratorawycišgnšł rękę, wskazujšc pod sufit olbrzymiego budynku laboratorium. - Nasze miasteczkoakademickie położone jest na wysokoci dwustu trzynastu metrów nad poziomem morza. A na jakiejwysokoci znajdowały się tu w przeszłoci górn... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • filmowka.pev.pl
  •