Życie jest gdzie indziej, Ebooki, autorzy, K, Kundera Milan, Życie jest gdzie indziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MILAN KUNDRA"�ycie jest gdzieindziej"SPIS TRE�CICz�� pierwsza albo Poeta przychodzi na �wiatCz�� druga albo Ksawery.Cz�� trzecia albo Poeta onanizuje si�.Cz�� czwarta albo Poeta ucieka.Cz�� pi�ta albo Poeta jest zazdrosny.Cz�� sz�sta albo Czterdziestolatek.Cz�� si�dma albo Poeta umiera.Cz�� pierwsza alboPoeta przychodzi na �wiatKiedy matka poety zastanawia�a si� nad tym, gdzie poeta zosta�pocz�ty, bra�a pod uwag� tylko trzy mo�liwo�ci: albo wieczorem na�aweczce w parku, albo pewnego popo�udnia w mieszkaniu kolegi ojcapoety, b�d� te� przedpo�udniem w romantycznym krajobrazie nieopodal Pragi.Gdy podobne pytanie stawia� sobie ojciec poety, dochodzi� downiosku, �e poeta zosta� pocz�ty w mieszkaniu jego kolegi,poniewa� tego dnia wci�� prze�ladowa� go pech. Matka poety niechcia�a do tego mieszkania p�j��, dwa razy si� pok��cili, dwa razysi� pogodzili, kiedy si� kochali, kto� przekr�ci� klucz w drzwiachs�siedniego mieszkania, matka poety wystraszy�a si�, przestali si�kocha�, p�niej za� doko�czyli przy obop�lnym zdenerwowaniu, couwa�a� ojciec za przyczyn� pocz�cia poety.Matka poety jednak w og�le nie dopuszcza�a mo�liwo�ci, i�bypoeta mia� by� pocz�ty w wypo�yczonym mieszkaniu (panowa� w nimstarokawalerski ba�agan i matka brzydzi�a si� roz�cielonego ��ka,w kt�rym na prze�cieradle le�a�a wymi�ta cudza pi�ama), odrzuca�atak�e i t� mo�liwo��, �e zosta� pocz�ty na �aweczce w parku, gdzieda�a si� nam�wi� na kochanie bardzo niech�tnie i wbrew swemugustowi, mierzi�o j� bowiem to, �e w�a�nie na takich �awkachkochaj� si� w parku prostytutki. By�o wi�c dla niej ca�kiemjasne,�e poeta m�g� by� pocz�ty jedynie podczas s�onecznego letniegoprzedpo�udnia za �cian� wysokiego bloku skalnego, stercz�cegopatetycznie w�r�d innych g�az�w w dolinie b�d�cej miejscemniedzielnych spacer�w Pra�an.Sceneria ta nadaje si� na miejsce pocz�cia poety z wieluwzgl�d�w: o�wietlona po�udniowym s�o�cem jest sceneri� blasku a nieciemno�ci, dnia a nie nocy: jest to miejsce po�r�d otwartejnaturalnej przestrzeni, a wi�c miejsce wzlotu, rozwini�ciaskrzyde�; i wreszcie, cho� niezbyt oddalona od ostatnich zabudowa�miejskich, jest to okolica romantyczna, naje�ona ska�amistercz�cymi w dziko ukszta�towanym terenie. To wszystko wydawa�ojej si� by� wymownym obrazem tego, co w�wczas prze�ywa�a. Czy�jejwielka mi�o�� do ojca poety nie by�a romantycznym buntem przeciwkoprozaicznemu �yciu jej rodzic�w? Czy� odwaga, z jak� ona, c�rkabogatego sklepikarza, wybra�a ubogiego, �wie�o upieczonegoin�yniera, nie by�a w istocie podobna do tego nieujarzmionegokrajobrazu?Matka poety prze�ywa�a wtedy wielk� mi�o�� i niczego tu niezmienia rozczarowanie, kt�re przysz�o niebawem, kilka tygodni poowym pi�knym przedpo�udniu za ska��. Kiedy bowiem rado�niepodniecona oznajmi�a swemu kochankowi, �e ju� do�� znacznie op�niasi� intymna niedyspozycja, kt�ra jej co miesi�c uprzykrza �ycie,in�ynier z oburzaj�c� oboj�tno�ci� (cho�, jak nam si� zdaje,udawan� i niepewn�) o�wiadczy�, �e chodzi tu o drobne zaburzeniecyklu fizjologicznego, kt�ry na pewno powr�ci zn�w do swegodobroczynnego rytmu. Mama wyczu�a, �e jej kochanek nie chce dzieli�z ni� nadziei i rado�ci, obrazi�a si� i nie rozmawia�a z nim, a� dochwili, gdy lekarz oznajmi� jej, �e jest w ci��y. Ojciec poetypowiedzia� w�wczas, �e przyja�ni si� z pewnym ginekologiem, kt�rydyskretnie uwolni j� od k�opotu, na co mama wybuchn�a p�aczem.Wzruszaj�ce bywaj� fina�y m�odzie�czych bunt�w. Najpierwzbuntowa�a si� przeciw rodzicom w imi� m�odego in�yniera, a potemzwr�ci�a si� do nich o pomoc przeciw niemu. I rodzice nie zawiedli;spotkali si� z nim, przem�wili mu do serca i in�ynier,zrozumiawszy widocznie, �e nie ma wyj�cia, zgodzi� si� na wystawnewesele i przyj�� bez skrupu��w spore wiano, kt�re umo�liwi�o muza�o�enie w�asnego przedsi�biorstwa budowlanego; sw�j skromnydobytek, mieszcz�cy si� w dw�ch walizkach, przeni�s� do willi,gdzie jego m�oda �ona mieszka�a od urodzenia ze swymi rodzicami.Zr�czna kapitulacja in�yniera nie mog�a ju� wszak�e zatai�przed mam� poety, i� to, w co rzuci�a si� z zapami�taniem, kt�rewydawa�o jej si� wspania�e, to nie by�a wzajemna wielka mi�o��, dokt�rej, jak s�dzi�a, mia�a pe�ne prawo. Jej ojciec by� w�a�cicielemdw�ch prosperuj�cych praskich drogerii, a c�rka wyznawa�a zasad�wyr�wnanych rachunk�w; skoro zainwestowa�a w mi�o�� wszystko (by�aprzecie� gotowa zdradzi� nawet w�asnych rodzic�w i ich zacisznydom!), chcia�a, �eby partner w�o�y� do wsp�lnego skarbca jednakow�sum� uczu�. Staraj�c si� naprawi� niesprawiedliwo��, pragn�a terazznowu z owej skarbnicy uczu� odebra� sobie to, co w niej ulokowa�a,i ukazywa�a m�owi po �lubie dumne i surowe oblicze.Z rodzinnej willi wyprowadzi�a si� niedawno siostra matkipoety, (wysz�a za m�� i wynaj�a mieszkanie w centrum miasta) tak�e stary sklepikarz z �on� pozostali w pokojach na parterze, ain�ynier z ich c�rk� mogli zamieszka� nad nimi w trzech pokojach -dw�ch wi�kszych ijednym mniejszym, urz�dzonych dok�adnie tak,jak toprzed dwudziestoma laty pomy�la� ojciec panny m�odej, kiedy will�zbudowa�. Fakt, �e in�ynier dosta� mieszkanie kompletnie urz�dzone,by� mu w pewnym sensie na r�k�, poniewa� opr�cz zawarto�ci dw�chwspomnianych walizek nie mia� �adnego maj�tku; mimo to proponowa�jednak, �eby za pomoc� drobnych poprawek zmieni� wygl�d pokoju. Alematka poety nie zamierza�a dopu�ci� do tego, by ten, kt�ry j�posy�a� pod n� ginekologa, �mia� naruszy� dawny uk�ad wn�trza, wkt�rym zawarty by� duch jej rodzic�w i wiele lat s�odkiegoprzyzwyczajenia, oswojenia i bezpiecze�stwa.M�ody in�ynier i tym razem skapitulowa� bez walki; pozwoli�sobie tylko na jeden ma�y sprzeciw, kt�ry odnotowujemy: w pokoju,w kt�rym ma��onkowie k�adli si� do snu, sta� ma�y stolik; na jegoszerokiej nodze spoczywa� ci�ki okr�g�y blat z szarego marmuru, nanim za� sta�a figurka nagiego m�czyzny; m�czyzna trzyma� w lewejr�ce lir�, kt�r� opiera� o sw�j lekko wystaj�cy bok. Praw� r�k�wyrzuci� w patetycznym ge�cie, jakby jej palce przed chwil�uderzy�y w struny; prawa noga by�a wysuni�ta do przodu, g�owa lekkouniesiona tak, �e oczy spogl�da�y w g�r�. Dodajmy jeszcze, �e twarzm�czyzny by�a niezwykle pi�kna, w�osy k�dzierzawe, a bielalabastru, z kt�rego figurka by�a wykonana, dodawa�a postaci czego�delikatnie dziewcz�cego, czy te� bosko dziewiczego; zreszt� s�owaboski u�yli�my nie bez powodu: wed�ug napisu wyrytego na podstawcem�czyzna z lir� by� greckim bogiem Apollinem.Rzadko jednak matka poety mog�a przygl�da� si� m�czy�nie zlir� bez zdenerwowania. Zazwyczaj sta� odwr�cony ty�em do pokoju,kiedy indziej s�u�y� jako stojak na kapelusz in�yniera, innym razemna jego delikatnej g�owie wisia� but, a kiedy� zn�w mia� na sobieskarpetk� in�yniera, kt�ra - jako �e �mierdzia�a - stanowi�awyj�tkowe zniewa�enie w�adcy Muz.Je�eli matka poety przyjmowa�a to wszystko zezniecierpliwieniem, winne temu by�o nie tylko jej s�abe poczuciehumoru; wyczu�a ca�kiem s�usznie, �e poprzez skarpetk� na cieleApollina m��, pod p�aszczykiem �artu, dajejej do zrozumienia to, coinaczej z grzeczno�ci przemilcza�: �e odrzuca jej �wiat i �ekapituluje przed nim jedynie tymczasowo. W ten spos�b alabastrowyprzedmiot sta� si� rzeczywistym antycznym bogiem, a wi�c istot�spoza �wiata ludzkiego, kt�ra w ten ludzki �wiat ingeruje,komplikuje rozgrywaj�ce si� w nim wydarzenia, intryguje i zdradzato, co utajone. M�oda ma��onka spogl�da�a na� jak na swegosprzymierze�ca i jej marzycielska kobieca natura uczyni�a ze� �yw�istot�, w kt�rej oczach pojawia�o si� chwilami kolorowe z�udzeniet�cz�wek, a usta zdawa�y si� oddycha�. Polubi�a tego nagiegom�odzie�ca, kt�ry by� dla niej i zjej powodu zniewa�any. Patrzy�anajego �liczn� twarz i pragn�a, aby dziecko rosn�ce w jej brzuchuby�o podobne do tego pi�knego nieprzyjaciela jej m�a. Chcia�a,�eby by�o do niego na tyle podobne, by mog�a my�le�, �e to nie m��,ale �w m�odzieniec jest tym, kt�ry j� zap�odni�; prosi�a go, abyswym urokiem naprawi� niefortunne pocz�cie, odcisn�� na nim swojepi�tno, przemalowa�je, jak kiedy� wielki Tycjan namalowa� sw�jobraz na p��tnie zepsutym przez partacza.Znajduj�c mimowolnie wz�r w Marii Pannie, kt�ra zosta�a matk�bez udzia�u cz�owieka i stworzy�a w ten spos�b idea� macierzy�skiejmi�o�ci, do kt�rej ojciec si� nie miesza i nie przeszkadza w niej,dozna�a prowokacyjnego pragnienia, aby nazwa� dziecko Apollo, cooznacza�o dla niej Ten, kt�ry nie ma ludzkiego ojca. Wiedzia�ajednak, �e jej syn mia�by ci�kie �ycie z takim wydumanym imieniemi �e wszyscy �mialiby si� z niej i z niego. Szuka�a wi�c czeskiegoimienia odpowiedniego dla m�odzie�czego greckiego boga i przysz�ojej na my�l imi� Jaromil; na tosi� wszyscy zgodzili.Zreszt�, by�a akurat wiosna* i kwit�y bzy, kiedy pewnego dniaodwie�li j� do szpitala; tam po kilku godzinach b�lu wy�lizn�� si�z niej m�ody poeta na zanieczyszczone prze�cierad�o �wiata.* Jaromil w j�zyku czeskim znaczy mi�uj�cy wiosn� - przyp.t�um.2Potem po�o�yli poet� przy jej pos�aniu w ma�ym ��eczku i mamas�ucha�a rozkosznego wrzasku; jej obolale cia�o przepe�nione by�odum�. Nie zazdro��my cia�u tej dumy; dotychczas nie zazna�o jejzbyt wiele, cho� by�o ca�kiem �adne: mia�o wprawdzie niepoka�nyty�eczek i troch� przykr�tkie nogi, lecz za to wyj�tkowo j�drnepiersi, a pod delikatnymi w�osami (tak lekkimi, �e z trudem dawa�osi� z nich u�o�y� fryzur�) twarz mo�e nie ol�niewaj�co pi�kn�,posiadaj�c� jednak dyskretny wdzi�k.Mama zawsze u�wiadamia�a sobie znacznie bardziej swoj�dyskrecj� ani�eli sw�j wdzi�k, zw�aszcza �e od dzieci�stwa �y�a uboku starszej siostry, kt�r...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]