ŻAKOWSKI. CO DALEJ PANIE MROŻEK, EBooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JACEK ŻAKOWSKI.CO DALEJ PANIE MROŻEK?3Częć IZnowu byli razem. Za hotelowym oknem trzaskał mróz. Nad czerwonymi dachami staregoSztokholmu szalała wichura. Sypał nieg, strzelały fajerwerki. Po tygodniach rozstania stali wtym oknie we dwoje. Cieszyli się sobš i ciepłem hotelowego wnętrza. Objšł jš ramieniem.Susana, chcę, żebymy zamieszkali w Meksyku.Naprawdę, Sławomir?Absolutnie naprawdę.Ty wiesz, Sławomir, że Meksyk to nie jest plaża w Acapulco?Ja nie cierpię plaży...Wiesz, że Europejczycy się w Meksyku nie aklimatyzujš. A co dopiero Europejczycypiszšcy po polsku. To tak, jakby mieszkajšc w Paryżu pisał w języku navaho.Zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę. Ale co mi tam aklimatyzacja mylał japotrzebuję trzech dni. A Europa będzie już tylko kisła. Bardzo wygodnie jest żyć w Europie,bardzo tu jest pięknie, ale potwornie nudno. I poza tym: co dalej?My się zaaklimatyzujemy. Zgoda?Ale ty wiesz, o czym mówisz? Wiesz, że to nie będzie łatwe?Damy sobie radę. Więc zgoda?Zgoda, Sławomir, zgoda, zgoda, zgoda...Był pierwszy dzień 1989 roku. Susana Osario-Mrożek nie mogła sobie wymarzyćwspanialszego noworocznego prezentu. Mimo wszystko tęskniła do swego rodzinnego kraju,którego nie lubiła, z którego uciekała, ale w którym jednak jak nigdzie czuła się u siebie.W gruncie rzeczy o niczym innym bardziej nie marzyła, jak o tym, żeby razem zeSławomirem zamieszkać w Meksyku. Zanim się pobrali, przez lata niła o tym, by przeżyćwielkš miłoć, mieć wspaniałego męża, którego Meksykanie będš poważali, i żyć z nimgdzie w Meksyku tak, jak jej się podoba bez oglšdania się na wszystko, czego tam nieakceptowała.Miała 36 lat. Jej mężowi, Sławomirowi Mrożkowi, do szećdziesištki brakowało roku iparu miesięcy. Razem ruszali na wielkš życiowš przygodę.Poznali się dziesięć lat wczeniej w Meksyku. Susana była asystentkš reżysera w teatrze,który wystawiał Mrożkowskich Emigrantów. Mrożka zaproszono jako autora teatralnegosuperhitu. Emigrantów miesišcami grano po dwa razy dziennie, a mimo to, by kupić bilety,trzeba się było ustawiać w kolejce. Susana została przewodniczkš pisarza. Gdy Mrożekwrócił do Paryża, zaczęli pisywać listy. Nic poważnego, ot wymiana wrażeń, parę garcirefleksji.Spotkali się ponownie w roku 1987. Po wielkim trzęsieniu ziemi, które zniszczyłoMeksyk, Susana zamieszkała u przyjaciół w Norwegii. Mrożek przyjechał do Oslo napremierę Kontraktu. Ona miała za sobš nieudane małżeństwo. On był samotnym wdowcem.Włóczšc się po Oslo szybko odnaleli pokrewieństwo dusz. Oboje żyli teatrem i literaturš.Oboje mieli kłopot z zaakceptowaniem swoich własnych krajów. Sławomir miał kłopot zPolskš. Susana z Meksykiem. Oboje chcieli znaleć sobie nowe miejsce na wiecie. Na razieznaleli siebie. Zaprosił jš do Francji. Tam przyjęła jego owiadczyny. Pobrali się w Paryżu25 padziernika 1987 r.4Poczucie, że trzeba się ruszyć gdzie dalej, towarzyszyło Mrożkowi przez niemal całeżycie. Cišgle co go gnało. Żył w wiecznym konflikcie między potrzebš komfortu,zakorzenienia, umiejscowienia, domu a podszeptami kudłatego demona, który wcišż sšczyłdo ucha męczšce pytanie: Co dalej, panie Mrożek? Co dalej? Co dalej? To ów kudłatyjegomoć cišgle podpowiadał jakie inne miejsca, podsuwał argumenty uzasadniajšcerzucanie wszystkiego, kazał poszukiwać Ziemi Obiecanej i próbować siebie w nowychokolicznociach.Pierwszš odpowiedziš na pytanie: Co dalej? była emigracja z Krakowa do Warszawy w1959 r. Warszawa to była Stolica, która przed młodym-zdolnym miała szeroko otworzyćwrota pisarskiej kariery. No, i otworzyła, chociaż za cenę tułaczki po wynajętychmieszkaniach. Dopiero po roku w redakcji Nowej Kultury Mrożek przypadkiem natknšł sięna wcišż potężnego Stefana Żółkiewskiego.Co słychać?Ach, mam kłopoty z mieszkaniem.Nie ma pan mieszkania?Cišgle mieszkamy kštem.No to ja pana wstawię na listę Cyrankiewicza.I wstawił. Dzięki licie premiera parę miesięcy póniej Mrożkowie mieli już swoje własnedwa pokoje na nowym Starym Miecie. Zaczęło się urzšdzanie. Kiedy się urzšdzili, Mrożeknie był już młodym-zdolnym z Krakowa, lecz obiecujšcym polskim dramaturgiem zkrajowym, a niebawem i zagranicznym sukcesem. Kudłaty demon znów pytał: I co dalej? Codalej?ťObiecujšcyŤ lecz: co obiecujšcy? Co ja naprawdę wiem o tym, ile jestem warty? Żyjęmylał Mrożek w pancernym akwarium, w którym nic nie jest naprawdę. O wszystkimdecydujš jacy podejrzani faceci siedzšcy po ministerstwach, komitetach, wydziałach. Niewiem, czy jestem zdolny naprawdę, czy tylko oni mianowali mnie zdolnym. Żyjšc w PRL-u,jestem własnociš Państwa i jako państwowa własnoć wiem tylko tyle, ile mi państwo dowiedzenia poda. Więc w gruncie rzeczy sam nie wiem, kim jestem.Pobrali się w Paryżu 25 padziernika 1987 r.5Żeby te wštpliwoci rozwiać, trzeba było wyjechać. Sprawdzić się na normalnymliterackim rynku. A na dodatek padziernikowe nadzieje oklapły, zaczynał się proces gnilnyprzerywany próbami dokręcania ruby. W Zwišzuniu robiš bilans uważał i widzš, że odmierci Stalina nic im dobrego nie wyszło. Więc czas na stabilizację. Nakażš czycić teren imocniej trzymać mauzera.Wolę być za granicš sprzštaczkš niż w PRL-u paniš pisarzowš mówiła paniMrożkowa, gdy Mrożek miał za sobš wielki sukces Policji. Wyrażała w ten sposób ichwspólne obrzydzenie układami komunistycznej warszawki, kłamstwami, narastajšcš obcocišnawet wród przyjaciół, manipulacjš coraz surowszej cenzury.Dziecinne to może i naiwne pisał wkrótce do Jana Błońskiego ale mnie od czasu doczasu niemożnoć stanięcia na ulicy i krzyknięcia kilku słów nienowych, nietwórczych (to zestanięciem na ulicy, to metafora oczywicie), ale prawdziwie odczutych, ta niemożnoć stajesię czasem dokuczliwa jak ciężka choroba. (...) jest to reakcja organizmu na kolosalneudawanie (...), na tę piramidę bzdury, spod której wystarczyłoby wycišgnšć jeden kamyczek,żeby się zawaliła z hukiem. (...).Nie byli przeladowani. Przeciwnie. Jak na peerelowskie stosunki nawet ichrozpieszczano. W roku 1963 mieli już za sobš orbisowskš wycieczkę do Rosji,trzymiesięczne stypendium we wrogiej Ameryce, podróż do Europy. Jako dewizowi krajowcynie mieli finansowych problemów. Bywali w Bristolu, jedzili samochodem, ale Mrożekcoraz wyraniej czuł na swoich plecach ciężki oddech systemu, czuł, jak się pod tymoddechem ugina, widział, jak zaczyna kluczyć. Denerwujš was moje ťKaroleŤ i ťStripteaseyŤ kombinował przez jakie ostatnie dwa lata rozumiem, rozumiem. Ale cóż, błędymłodoci. Dzisiaj ja już nie w tych stronach, dzisiaj ani ja z Wami, ani przeciw Wam, japonad, ja duszę ludzkš tylko będę dršżył. Więc poczekajcie jeszcze trochę, krzywdy minijakiej nie czyńcie. Tak powstały Czarowna noc i Kynolog w rozterce dwiejednoaktówki, obie zdaniem samego autora ni z pierza, ni z mięsa.Kiedy więc Mrożkowie dostali paszporty na wycieczkę po Włoszech, powzięli żelaznepostanowienie, że nieprędko wrócš. Problem widzieli właciwie tylko jeden: Na miłoćboskš, żeby się kto o tym nie dowiedział. Nikomu ani słowa!Kombinowałem sobie tak. Wyjadę, a tam w obcych krajach wszystko obce. I proszębardzo notował włanie o to chodzi, bo nie będę musiał udawać, co za ulga, wszystkodokoła będzie wiedziało, że jestem obcy na mocy mojego statusu cudzoziemca. Byłem więcbardzo silny na kredyt.Sławomir Mrożek i jego żona Maria Obremba-Mrożek wylšdowali w Rzymie wieczorem 3czerwca 1963 roku. Zamieszkali na włoskiej Riwierze, w Chiavari, niedaleko Genui.Wynajęli pokoik w robotniczej dzielnicy. Policja miała już sukces między innymi wNiemczech, więc na poczštek starczyło pieniędzy, żeby opłacić mieszkanie i kupić garbusa,ale przyszłoć nie rysowała się jasno. Teraz pisał Mrożek do Jana Błońskiego jestrozmaicie, ciężko czasem. Ale wiem, za co płacę, i wiem, co za to dostaję: coswobodniejszego w głowie. Fermentuje mi się co i wywraca, zamęt, ogłupienie, aż czasemnieznone, ale każda moja chwila nabiera wagi dla mnie, bo jest mojš chwilš,odpowiedzialnoć wielka za siebie, za każdy ruch, za wszystko, za myl, a w Polsce przecieżnikt nie jest za nic odpowiedzialny, nikt nie jest odpowiedzialny za swoje własne życie przedewszystkim i co z tej atmosfery się udziela, trudno z niš walczyć. (...) W Polsce było mi corazbardziej obco, z dnia na dzień włšczajšc w to nawet znajomych, nawet przyjaciół. Z jednymiw ogóle, z drugimi coraz mniej czułem to mogłem mówić, nie tam o żadnej polityce, ale otym, co ja na prawdę sšdziłem o nich, o sobie, o samej ziemi, na której stalimy. O stylu,6obyczaju, gatunku aktualnego powietrza, o ronięciu aktualnych drzew. Za bardzo mi sięwydawało, że oni sami byli nazbyt tym drzewem, tym powietrzem, a nie od każdego możnawymagać okrucieństwa w stosunku do siebie.Zachód to były wielkie marzenia i pożšdania Mrożka, ale dziecko PRL nie wyobrażałosobie realnego wiata poza Polskš Ludowš. Przeżywał depresje i we nie rozpaczał, że jużnigdy nie pójdzie z Piotrem Skrzyneckim do piwnicy w Krakowie, chociaż na jawie miał wsobie desperacki upór, żeby w żadnym razie do PRL nie wracać.Nie był i nigdy się nie stał emigrantem typowym. Nie wyjeżdżał za chlebem. Nieuciekał przed politycznš represjš. Emigrował w równym stopniu z Polski, co i z PRL-u. Poprostu chciał mieszkać gdzie indziej. Jeżeli Anglik próbował sobie wmawiać możemieszkać w Zurychu, a Amerykanin w Rzymie, to równie dobrze Polak, przynajmniejSławomir Mrożek, może zamieszkać w Chiavari, Paryżu albo nawet w Berlinie.Jak każdy, kto się utrzymuje z jakiejkolwiek twórczoci, widział ryzyko zwišzane ze swojšdalszš ka...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]