full(2), ebooki3
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aneta Rzepka
TOHAŃSKA BRANKA
© Copyright by Aneta Rzepka & e–bookowo 2010
Grafika i projekt okładki: Anna Pietraszek
ISBN 978-83-61184-84-3
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
Kontakt:
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2010
A n e t a R z e p k a :
Tohańska branka
|
41
4.
Dusza nie znałaby tęczy, gdyby oczy nie
znały łez.
J. W. Cheney
Dzień był szary, pochmurny i smutny. Deszcz wylewał się z nisko osadzonych
chmur i monotonnie uderzając o szyby, wprawiał ludzi w ponury nastrój. Odylia
siedziała w swoim pokoju, wyszywając kwiatowy wzór na niebieskiej serwetce. Nie
potrafiła znaleźć sobie ciekawszego zajęcia – od czytania bolały ją oczy, a domo-
wych obowiązków miała teraz mniej, jako że część z nich przejęła Kora. Od zaślu-
bin Olidara i nieudanej ucieczki do świątyni, jej życie stało się bardzo smutne.
Brakowało w nim jasno wytyczonego celu, siły, mobilizującej do jakiegokolwiek
działania. Dziewczynę opanowało poczucie beznadziejnej pustki, której nikt nie
potrafił wypełnić.
W ciszę szarego popołudnia niespodziewanie wdarł się tętent konia na dziedziń-
cu. Chwilę później ktoś wszedł do domu. Głosy w sieni, szybkie kroki i nagłe po-
ruszenie wśród służby świadczyły, że przybył ktoś ważny, niespodziewany, może
nawet nieproszony. Odylia nie miała jednak ochoty sprawdzać, kto. Wyszła z po-
koju dopiero wtedy, gdy blada z przerażenia Kińja poinformowała ją, iż wódz pro-
si, aby zeszła. Niespiesznie pokonując dwie kondygnacje schodów, zastanawiała
się, któż mógł ich odwiedzić. Popchnęła drzwi i wkroczyła do jadalni. Olidar i nie-
znajomy młodzieniec, zapewne ów gość, siedzieli przy stole. Na widok dziewczyny,
obaj wstali.
– Witajcie – powiedziała niepewnie panna. – Kińja mnie zawiadomiła. Czy mo-
gę w czymś pomóc?
– Odylko, to jest nauczyciel, którego przysłano dla ciebie z Tohany – rzekł wódz,
niepewnie spoglądając na siostrę. Dostrzegł w jej twarzy oburzenie, ironię i jakiś
wewnętrzny bunt. Chrząknął ostrzegawczo, marszcząc groźnie brwi, ale to nie
powstrzymało dziewczyny przed ciętą ripostą.
www.e–bookowo.pl
A n e t a R z e p k a :
Tohańska branka
|
42
– Widzę, że człowiek, który chce, abym była jago żoną uważa, że jestem głu-
piutką gąską – odparła, wydymając z pogardą usta i mierząc przybysza wzrokiem.
– Oczywiście, że nie – odparł spokojnie gość. – Mam jedynie uzupełnić wiedzę,
którą posiadasz i opowiedzieć o zwyczajach panujących w królestwie, ponieważ
nasza obyczajowość nieco różni się od tabyńskiej, chociaż wierzymy w Boga Ja-
sności i mówimy tym samym językiem. Na pewno masz wiele pytań i wątpliwości,
a nie ma kto ich rozwiać.
Nauczyciel posługiwał się pięknym językiem, świadczącym o starannym wy-
kształceniu i dobrym wychowaniu. W jego mowie nie było nawet cienia akcentu,
charakterystycznego dla ludzi ciężko pracujących, nieobytych ze sztuką erudycji.
Odylia mruknęła z uznaniem i utkwiła wzrok w twarzy młodzieńca. Był od niej
starszy o pięć, może sześć lat. Miał kruczoczarne, kręcone włosy, śniadą, typową
dla Tohańczyków cerę, stalowoszare, błyszczące oczy, szerokie ciemne brwi oraz
duże, pełne usta. Zarost na jego policzkach, świadczył o tym, że zbrakło mu czasu
i możliwości, aby zatroszczyć się o wygląd. Zaniedbania były jednak w pełni
usprawiedliwione długą i zapewne męczącą podróżą. Nie wpłynęły negatywnie na
wizerunek gościa. Przeciwnie, siostra wodza dawno nie widziała tak przystojnego
kawalera. Zaimponował jej też sposobem bycia i wyrażania myśli. Rzadko miała
okazję porozmawiać z kimś oczytanym, Kunicjanie utrzymywali się z pracy rąk
i nauka zawodu była dla nich zadaniem pierwszoplanowym. Staranne wykształ-
cenie odbierały jedynie dzieci wodza oraz bogatych, znaczących dla szczepu
mieszkańców. Dziewczynie zrobiło się przykro, iż człowiek inteligentny, oczyta-
ny, o niebanalnej powierzchowności uważał ją za niedouczoną gąskę. Nawet jeśli
miał ku temu podstawy, bo większość kunickich panien zakończyła edukację na
nauce czytania.
– Zakłada więc, że jakieś braki w wykształceniu posiadam – skwitowała Odylia
wyniosłym tonem, krzyżując ręce na piersiach. – To bardzo miłe, nie powiem.
A czy w Tohanie jest taki zwyczaj, że młodzieńcy nie odpowiadają na powitania
kobiet i nie wyjawiwszy swojego imienia, wtrącają się do prowadzonych przez nie
rozmów?
– Odi – mruknął ostrzegawczo Olidar, a jego powieki zaczęły mrugać podejrza-
nie szybko.
www.e–bookowo.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]